poniedziałek, 29 listopada 2021

O co chodzi w polskiej polityce zagranicznej?


Do czasu kryzysu migracyjnego na granicy polsko-białoruskiej, a właściwie do czasu koncentracji wojsk rosyjskich na granicy z Ukrainą polityka zagraniczna polski była jasna: wszyscy mieli nas w dupie. 
Bo spotkania z Brazylią, Turcją, Cyprem, z dawnymi satelitami Moskwy czy selefie przy windzie z Bidenem trudno nazwać poważną polityką zagraniczną.  
Tak samo nie jest polityką zagraniczną wojna z Unią Europejską. 
Jednak gdy 100 tysięcy rosyjskich wojsk zgromadziło się na granicy, USA wymogły na Europie by odsunąć na bok brak praworządności w Polsce. 
Wszystkie państwa zgodziły się przyjąć Morawieckiego. 
I nawet nie poczułem się obrażony, że Macron nie wyszedł na konferencję prasową z Morawieckim i bidula musiał na balkonie sam jak palec odpowiadać kilku polskim dziennikarzom. 
Wszystko pięknie, ale jak wygląda teraz polska polityka zagraniczna? 
 Czytam i słucham wypowiedzi prezydenta Polski i członków rządu polskiego i spotykam się ze schizofrenią 

1. Po rozmowie Merkel z Putinem i Łukaszenko Duda stwierdził, że jest głęboko zdumiony i opieprzył prezydenta Niemiec Steinmeiera. 
Dzień później Minister Spaw Wewnętrznych Mariusz Kamiński spotkał się ze swoim niemieckim odpowiednikiem i ogłosił, że wszystko było ze stroną niemiecką uzgodnione. Minister Spraw Zagranicznych Rau na konferencji prasowej stwierdził, że rozmowy Merkel były konsultowane ze stroną polską. 
To co jest? Polska polityka zagraniczna nie istnieje czy tylko Dudę rząd ma dudzie i go nie poinformował?  

2. To samo z Frontexem. Minister Kamiński mówił, że „nie musimy prosić Frontexu o pomoc, to Frontex prosi nas o pomoc”. I dodawał, że Frontex „tak naprawdę jest taką biurokratyczną organizacją.
Kilka dni później Skurkiewicz, wiceminister obrony, oświadczył, że rząd myśli o skorzystaniu z pomocy unijnej agencji: „Chcemy, żeby Frontex podjął wyzwanie"

3. Morawiecki, Duda i wszyscy PiSgnięci święci opowiadali cały czas, że dajemy sobie radę w związku z kryzysem na granicy i Polska nie potrzebuje pomocy. Wystarczy nam wsparcie polityczne.
A teraz czytam lis Morawieckiego do Parlamentu Europejskiego:
„Na granicy polsko-białoruskiej toczy się regularna bitwa o przyszłość Europy. Czas najwyższy, abyśmy sobie to uświadomili. Sprawa nie dotyczy tylko Litwy, Łotwy, Polski i Estonii, ale jest szersza, a w związku z tym potrzebna jest solidarność wobec wspólnego zagrożenia. 
Ten konflikt ma wymiar starcia cywilizacyjnego i wymaga to stosownej odpowiedzi nie tylko w ramach UE, ale także poszerzenia współpracy o NATO”.

No to jak jest? W Polsce propaganda, że nasz rząd daje sobie ze wszystkim sam radę, a dla zagranicy komunikat, że potrzebujemy pomocy UE, a nawet NATO?
Dodam, że Duda nie zgodził się z Morawieckim: "Pakt Północnoatlantycki jest sojuszem wojskowym, a wydarzenia na polskiej granicy to zamieszki, ale problem militarny to nie jest”. 

4. Była premier, europosłanka Beata Szydło: "Przeznaczenie przez Komisję Europejską 700 tys. euro na pomoc dla sprowadzanych przez Białoruś migrantów jest działaniem na rzecz Łukaszenki. To gest zły i kompletnie bezmyślny, szczególnie w kontekście braku realnej pomocy KE dla setek więźniów politycznych na Białorusi”
Ale minister spraw zagranicznych, Mariusz Kamiński tę samą decyzję KE przyjął z satysfakcją: „Traktuję to jako odpowiedź na apel MSW Polski, Austrii, Litwy, Łotwy, Estonii wzywający do podjęcia natychmiastowych działań przez Komisję Europejską”.
Znowu dwugłos.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz