środa, 27 grudnia 2023

Profesorowie prawa Aleksander Kappes i Tomasz Siemiątkowski odrzucają opinie, że minister kultury naruszył PiS-owskie prawo - wywiad Piotra Pacewicza w OKO.PRESS.



Praworządność można przywracać inaczej niż drogą ustaw naprawczych. I nie musi to być „niepraworządne”. Dwaj profesorowie prawa argumentują, czemu powołanie Kurskiego w 2016 roku było nie OK, a powołanie Syguta na prezesa TVP w 2023 roku jest OK


PIOTR PACEWICZ


„KRAJOWA Rada Radiofonii i Telewizji, która zgodnie z Konstytucją powinna wybierać władze mediów publicznych, została pozbawiona tej kompetencji przez ustawę niezgodną z Konstytucją. A Rada Mediów Narodowych, której kompetencja została przyznana, także nie może tego zrobić, bo dostała te uprawnienia niezgodnie z Konstytucją. W takiej luce prawnej działał min. Sienkiewicz” – profesorowie prawa Aleksander Kappes i Tomasz Siemiątkowski odrzucają opinie (także OKO.press), że minister kultury naruszył PiS-owskie prawo.


Nie naruszył, bo PiS-owskie prawo o mediach publicznych nie jest prawem. Prawa nie ma.

Piotr Pacewicz, OKO.press: Kilkakrotnie w OKO.press i gościnnie w TVN24 i TOK FM stawiałem tezę, że powołując nowy zarząd TVP, PR i PAP minister Bartłomiej Sienkiewicz złamał prawo, jakie odziedziczyliśmy po autorytarnych rządach PiS. Doszły mnie słuchy, że panów zdaniem, nie mam racji.


Prof. Aleksander Kappes, Kierownik Zakładu Prawa Handlowego Uniwersytetu Łódzkiego: Bo nie ma pan racji.


Prof. Tomasz Siemiątkowski, Kierownik Katedry Prawa Gospodarczego SGH: Publicystycznie można różnie nazywać ten stan przejściowy, jaki mamy, ale analiza prawnicza jest jednoznaczna: minister prawa nie złamał*.


Ustawa z czerwca 2016 roku o Radzie Mediów Narodowych stanowi, że „Rada jest organem właściwym w sprawach powoływania i odwoływania składów osobowych organów publicznej radiofonii i telewizji oraz PAP”. Minister nie wszedł w jej kompetencje?


Żeby ocenić, czy ten przepis prawa obowiązuje, musimy cofnąć się w czasie. Ustalanie składów rad nadzorczych spółek radiofonii i telewizji publicznej od 1992 roku leżało w kompetencji Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (zgodnie z ówczesnymi art. 27 i art. 28 ustawy o radiofonii i telewizji).

Dokładniej: KRRiT wyłaniała pięć osób do siedmioosobowych rad nadzorczych TVP oraz PR (kandydatów zgłaszały organy kolegialne uczelni akademickich). Szóstą osobę wskazywał minister kultury, siódmą minister skarbu. Członkowie zarządu byli powoływani i odwoływani przez KRRiT, ale wyłącznie na wniosek rady nadzorczej.

Mała ustawa medialna (2015), czyli zamach na Konstytucję

Te kompetencje KRRiT straciła w grudniu 2015 w wyniku tzw. małej ustawy medialnej. Większość sejmowa przegłosowała, że pięcioro członków rad nadzorczych będzie powoływał minister skarbu. Mało tego, minister bezpośrednio powoływał i odwoływał członków zarządu TVP i PR.

Jarosław Kaczyński chciał za wszelką cenę zyskać polityczną kontrolę nad mediami publicznymi i użyć ich do uprawiania propagandy. Ówczesna KRRiT, wybrana przed zwycięstwem wyborczym PiS, nie oddałaby TVP w ręce Jacka Kurskiego, który był prezesem od stycznia 2016 do września 2022 (z krótką przerwą).

I właśnie tę małą ustawę medialną zaskarżył do Trybunału Konstytucyjnego Adam Bodnar, Rzecznik Praw Obywatelskich, drugi wniosek złożyła grupa posłów.

Trybunał wyrokiem z grudnia 2016 uznał, że wyłączenie KRRiT z powoływania i odwoływania członków rad nadzorczych jest niezgodne z art. 213 ust. 1 Konstytucji (w związku z art. 14 i art. 54 ust. 1). Za niezgodną z Konstytucją TK uznał także nowelizację, zgodnie z którą zarządy spółek radiofonii i telewizji publicznej, w tym prezesa zarządu, powołuje i odwołuje minister.

TK uzasadniał wyrok tym, że uprawnienia organu konstytucyjnego (KRRiT) nie mogą być uszczuplane przez zwykłą ustawę. Ustawodawcy przysługuje wprawdzie "spora swoboda w kształtowaniu organizacyjnym” radiofonii i telewizji publicznej, jednak nie może to prowadzić do pozbawienia KRRiT kompetencji niezbędnych do wykonywania jej konstytucyjnych zadań.

Wyrok TK nie dotyczył RMN, ale doszło do wtórnej niekonstytucyjności

Wyrok TK, wbrew krążącym po mediach opiniom, nie dotyczył jednak Rady Mediów Narodowych, choćby dlatego, że skargi RPO i posłów wpłynęły do TK, zanim RMN powstała.

Zgoda. W czerwcu 2016 została uchwalona kolejna ustawa zmieniająca ustawę o radiofonii i telewizji. Powstała Rada Mediów Narodowych, nowy organ administracji publicznej, któremu przyznano kompetencje władcze w stosunku do TVP.

Poza zapisem w ustawie o RMN, który pan cytował na początku, w ustawie o radiofonii i telewizji znalazły się dwa jednoznaczne artykuły: „Członków rady nadzorczej powołuje i odwołuje Rada Mediów Narodowych” oraz „Członków zarządu, w tym prezesa zarządu, powołuje i odwołuje Rada Mediów Narodowych”.

Ma pan jednak rację, że przepisy o RMN nie zostały zaskarżone do TK, nie była badana ich zgodność z Konstytucją.

Czyli jest prawo, które choć niedemokratyczne, autorytarne w intencji i w praktyce, i w ogóle wstrętne demokratycznej duszy, jednak obowiązuje. Co więcej, generalny wniosek z wyroku TK jest taki, żeby minister nie zastępował instytucji, które są powołane do tego, by wybierać władze mediów publicznych. A minister Sienkiewicz właśnie to zrobił.

Tu jest zasadnicza kwestia, która sprawia, że pana rozumowanie jest fałszywe.

Należy bowiem uznać, że kluczowy przepis, że „członków rady nadzorczej powołuje i odwołuje Rada Mediów Narodowych”, na który pan się powołuje, jest także niezgodny z Konstytucją, mimo braku w tym względzie stosownego rozstrzygnięcia TK.

A to oznacza, że nie należy się nim kierować, i nawet gdyby ktoś chciał, nie można go naruszyć, bo nie jest prawem.

Przyjmuje się bowiem, że jeżeli przepis ustawy późniejszej powiela wadliwość przepisu ustawy wcześniejszej, która to ustawa została uznana przez TK za niezgodny z Konstytucją, to przepis ustawy późniejszej jest także niezgodny z Konstytucją.

W teorii prawa sytuacja taka oceniana jest jako tzw. wtórna niekonstytucyjność.

Oddanie RMN kompetencji przynależnych KRRiT narusza ten sam standard konstytucyjny, co przekazanie ich ministrowi rządu w małej ustawie medialnej. Niezgodność dotyczy tych samych przepisów Konstytucji, z którymi przepis wcześniejszej ustawy był niezgodny. Istota wadliwości obydwu przepisów jest identyczna i dotyczy uszczuplenia kompetencji tego samego organu konstytucyjnego – KRRiT.

Sąd może sam ocenić niekonstytucyjność prawa PiS

Trzymając się jeszcze „pierwotnej niekonstytucyjności” w wyroku z 2016 roku. Może szkoda, że utworzenia RMN nie zaskarżono do TK, bo mielibyśmy jej niekonstytucyjność czarno na białym, a nie przez analogię. I sąd, który ma zdecydować, czy Sienkiewicz miał prawo wymienić władze mediów publicznych w oparciu o kodeks spółek handlowych, miałby prostsze zadanie.

Z orzecznictwa (głównie NSA i wojewódzkich sądów administracyjnych) wynika, że

wtórna niekonstytucyjność zwalnia sąd orzekający z obowiązku wystąpienia z pytaniem do TK o zgodność ustawy z Konstytucją RP.

Sąd może dokonać oceny samodzielnie i jeśli uzna, że dany przepis jest niekonstytucyjny, to nie wywiera on skutków prawnych i powinien być traktowany jako nieistniejący.

Sąd stanie zatem przed wyborem. Kierować się literą obowiązującego prawa albo samodzielnie dokonać oceny jego niekonstytucyjności.

Takie są skutki niszczenia systemu prawnego. Trybunał Konstytucyjny w składzie, jaki ukształtował się pod koniec 2015 roku (z udziałem sędziów „dublerów”, wybranych przez Sejm VIII kadencji na miejsca już obsadzone przez Sejm VII Kadencji) i pod koniec 2016 roku (z „prezesem” Julią Przyłębską) nie jest Trybunałem Konstytucyjnym, o którym stanowi art. 194 Konstytucji.

Składa się bowiem od 2015 roku z dwunastu sędziów, bo trzy osoby (dublerzy) nie mogą być uznane za sędziów TK, a Konstytucja RP stanowi, że TK składa się z piętnastu sędziów. Od 2016 TK nie ma Prezesa – swojego organu konstytucyjnego, gdyż wybór Julii Przyłębskiej na tę funkcję obarczony jest poważnymi wadami.

Skoro TK w znaczeniu konstytucyjnym obecnie nie istnieje, nie można mówić o domniemaniu konstytucyjności ustaw, zgodnie z którym ustawa obowiązuje i jest uważana za zgodną z Konstytucją, dopóki TK nie uzna jej za niezgodną z Konstytucją. Niezależnie od omówionej wyżej koncepcji wtórnej niekonstytucyjności ustawy

brak Trybunału Konstytucyjnego otwiera przed sędziami pole do tzw. rozproszonej kontroli konstytucyjności,

dokonywanej przez sądy powszechne i/lub Sąd Najwyższy (najbardziej znanym przykładem jest tu uchwała trzech połączonych Izb SN z 23 stycznia 2020 roku w sprawie tzw. neosędziów.).

W tej luce prawnej Sienkiewicz użył Kodeksu spółek handlowych

Sens wyroku TK był jasny: polityk (minister) nie może decydować za KRRiT, bo grozi to ograniczeniem wolności słowa i wolności mediów. To może powinniśmy przywrócić te kompetencje KRRiT, nowelizując po raz kolejny nieszczęsną ustawę o radiofonii i telewizji?

Póki co jednak mamy niekonstytucyjną Radę Mediów Narodowych i KRRiT pozbawioną kompetencji kształtowania składu organów TVP. Wyrok „prawdziwego" TK z 2016 roku nie oznacza bowiem, że zawłaszczone kompetencje KRRiT ożywają na nowo. Dopiero nowa ustawa mogłaby przywrócić jej kompetencje, odebrane niekonstytucyjną ustawą. Takiej ustawy jednak nie uchwalono, bo wyrok TK nie został wykonany.

Powstaje więc paradoksalna luka w prawie:

organ, któremu zgodnie z Konstytucją powinna przysługiwać kompetencja, jest jej pozbawiony przez ustawę niezgodną z Konstytucją,

a organ, któremu kompetencja ta została przyznana, także jej nie ma, gdyż przyznanie mu jej jest niezgodne z Konstytucją.

Uchwała Sejmu z 19 grudnia 2023 roku mówiła o „standardach prawa w okresie przejściowym”, ale zapowiadała dążenie do legislacji, „która zapewni trwałe przywrócenie zgodności prawa z Konstytucją”. Naprawienie prawa wymagałoby kolejnej nowelizacji ustawy i oddania KRRiT tego, co jej należne. Ale tu wkracza polityka, bo KRRiT jest kontrolowana przez nominatów PiS na czele z Maciejem Świrskim, który prześladował wolne media. Rząd Tuska stanął wobec takiego samego problemu jak rząd Beaty Szydło w 2015 roku. Tyle że wtedy chodziło o ograniczanie wolności słowa i mediów, a teraz – przynajmniej w deklaracjach – o przywracanie ustawowej roli mediom publicznym.

Ale jakieś tymczasowe – do uchwalenia nowej ustawy – rozwiązanie udało się znaleźć. Przepisy ustawy o radiofonii i telewizji dotyczące powoływania władz spółek [mediów publicznych] stanowią bowiem tzw. przepisy szczególne (lex specialis) w stosunku do regulacji Kodeksu spółek handlowych.

Do 2016 roku ustawa o radiofonii i telewizji „wyłączała” stosowanie artykułów Kodeksu, które są przepisami ogólnymi (lex generalis). Ale skoro kompetencja przyznana KRRiT wygasła i nie została przywrócona, w jej miejsce wchodzi lex generalis, czyli po prostu przepisy Kodeksu spółek (art. 368 i 385). Wybiera władze spółek walne zgromadzenie wspólników.

Czyli samodzielnie minister Sienkiewicz. I problem rozwiązany?

Tak. Sytuacja prawna jest tu jednoznaczna. TVP jest jednoosobową spółką Skarbu Państwa, a uprawnienia walnego zgromadzenia akcjonariuszy pełni minister kultury i dziedzictwa narodowego.

Może zwoływać zgromadzenie i podejmować uchwały. Jeśli więc 19 grudnia 2023 roku minister, działając jako walne zgromadzenie akcjonariuszy TVP, podjął uchwały o odwołaniu członków rady nadzorczej TVP i powołaniu nowych, to są one zgodne z prawem.

Nie naruszają Konstytucji, w tym określonych w niej kompetencji KRRiT, bo Konstytucja w art. 215 odsyła do ustawy: „Zasady i tryb działania KRRiT, jej organizację oraz szczegółowe zasady powoływania jej członków określa ustawa”.

Skarb Państwa jest właścicielem 100 proc. akcji TVP, majątek TVP należy więc do Skarbu Państwa. Za uprawnieniem Skarbu Państwa do dokonywania zmian w składzie organów TVP w sytuacji, gdy żaden inny podmiot nie może tego robić zgodnie z prawem, przemawia więc wzgląd na ochronę TVP przez właściciela majątku, który zresztą ponosi konsekwencje stanu finansowego TVP, udzielając mu corocznie dotacji budżetowej.

A jakie znaczenie dla panów rozumowania ma uchwała Sejmu z 19 grudnia 2023? Parasol dla działań Sienkiewicza?

Uchwała postuluje przywrócenia ładu prawnego oraz bezstronności i rzetelności mediów publicznych. Nie stanowi jednak podstawy prawnej dla analizowanych tu działań ministra kultury, gdyż nie jest źródłem prawa powszechnie obowiązującego.

Uchwałę można czytać jako podstawę polityczną zobowiązującą ministra do podjęcia opisanych w niej działań.

Rzecz w tym, że te działania mają podstawę prawną, którą wskazaliśmy powyżej – w postaci Kodeksu spółek handlowych. Jest to jedyna możliwość, w związku z wyżej opisaną luką prawną, powodującą, że żaden inny organ nie ma na mocy obowiązującego prawa kompetencji do dokonywania zmian personalnych w TVP.

A jeśli sędziowie ocenią to jednak inaczej?

A jeśli sędziowie Krajowego Rejestru Sądowego uznają jednak, że uchwały Sienkiewicza odwołujące dotychczasowych i powołujące nowych członków rady nadzorczej TVP były sprzeczne z prawem i odmówią ich wpisania do rejestru?

Nawet jeżeli sąd rejestrowy miałby taki pogląd, to uchwały zgromadzenia akcjonariuszy (czyli praktycznie ministra kultury) obowiązują dopóty, dopóki Sąd Okręgowy w Warszawie nie wyda prawomocnego wyroku stwierdzającego ich niezgodność z prawem, czyli ich nie uchyli.

Takie uchylenie wyroku mogłoby nastąpić na żądanie (pozew) zamkniętego kręgu podmiotów (zarządu, rady nadzorczej, członków tych organów, akcjonariusza, który głosował przeciwko uchwale itp.)

Tymczasem w przypadku decyzji ministra nie widać, kto mógłby lub chciałby taki wniosek złożyć.

Takie uprawnienia na zasadach ogólnych, przysługuje także prokuratorowi.

Czy to znaczy, że nawet jeśli sąd rejestrowy uzna uchwały ministra Sienkiewicza za sprzeczne z prawem, to i tak musi je respektować i wpisać nowe władze TVP do Krajowego Rejestru Sądowego?

Sąd rejestrowy powinien dokonać wpisu niezależnie od własnego poglądu na ew. wadliwość uchwał i dopóki te uchwały nie zostaną prawomocnie uchylone przez właściwy sąd (Sąd Okręgowy w Warszawie), taki wpis będzie obowiązywał.

Jeszcze raz, ale w prostych słowach: Jak naprawiać praworządność?

Nasza rozmowa jest gęsta od prawniczej argumentacji. Gdybyście panowie profesorowie mieli tzw. prostemu człowiekowi wyjaśnić, dlaczego, kiedy minister rządu PiS powoływał Jacka Kurskiego na szefa TVP, to nie było OK, a kiedy minister rządu Koalicji 15 października powołuje Tomasza Syguta, to jest OK?

To rzeczywiście skomplikowane i trudne do zrozumienia dla nie-prawnika. Może powiemy tak: powołanie Kurskiego nastąpiło na podstawie ustawy jednoznacznie sprzecznej z Konstytucją (co stwierdził „prawdziwy” TK w 2016 roku). Dlatego nie było OK.

Obecnie mamy lukę prawną (zresztą w wyniku niewykonania przez PiS tamtego wyroku TK), bo zmiany personalne w organach TVP nie mogą być dokonywane ani przez KRRiT, ani przez Radę Mediów Narodowych, bo pierwsza nie ma już uprawnień, a druga działa niezgodnie z Konstytucją.

Skoro przepisy szczególne nie mogą być zastosowane, to należy stosować regulację ogólną, czyli powołane wyżej przepisy Kodeksu spółek handlowych. I to jest OK.

Taki stan rzeczy będzie trwał, dopóki Sejm nie uchwali nowej ustawy o radiofonii i telewizji. Oczywiście w sposób zgodny z Konstytucją.

Jednak nie tylko skromny publicysta, także wielu prawników ma wątpliwości. Nawet jeśli akceptujemy to, że nowa władza musi iść na skróty.

Wielu komentatorów mówi mniej więcej tak: zmiany w TVP („szczujni”) były konieczne, trzeba było coś z tym zrobić. Ale minister Sienkiewicz „poszedł po bandzie” i działał na granicy prawa, a nawet naruszył prawo.

My jednoznacznie twierdzimy, że działał zgodnie z prawem, choć ten stan prawny jest skomplikowany.

Na koniec pozwolimy sobie na ogólniejszą refleksję, odnoszącą się nie tylko do zmian w TVP. Wielu prawników, mających zresztą dobre intencje, krytykuje proponowane rozwiązania zmierzające do naprawy praworządności, twierdząc, że nie możemy przywracać praworządności sposobami, które ją łamią.

W efekcie możemy tylko uchwalać ustawy „naprawcze”, czyli czekać jeszcze dwa lata, bo obecny prezydent wiele z takich ustaw, zwłaszcza z zakresu sądownictwa, będzie wetował. Nie podzielamy takiego sposobu myślenia.

Praworządność można przywracać, przynajmniej w pewnym zakresie, wykorzystując inne możliwości niż uchwalanie ustaw naprawczych.

I wcale nie musi to być „niepraworządne”. Tak jak w przypadku działań min. Sienkiewicza.we władze TVP. Nie, Sienkiewicz nie złamał prawa, nie pojechał po bandzie [Kappes, Siemiątkowski]

wtorek, 12 grudnia 2023

"ja zwykły szary człowiek"


                   Testament Szarego Człowieka 

1. Protestuję przeciwko ograniczaniu przez władze wolności obywatelskich.

2. Protestuję przeciwko łamaniu przez rządzących zasad demokracji, w szczególności przeciwko zniszczeniu (w praktyce) Trybunału Konstytucyjnego i niszczeniu systemu niezależnych sądów.

3. Protestuję przeciwko łamaniu przez władzę prawa, w szczególności Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej. Protestuję przeciwko temu, aby ci, którzy są za to odpowiedzialni (m.in. Prezydent) podejmowali jakiekolwiek działania w kierunku zmian w obecnej konstytucji – najpierw niech przestrzegają tej, która obecnie obowiązuje.

4. Protestuję przeciwko takiemu sprawowaniu władzy, że osoby na najwyższych stanowiskach w państwie realizują polecenia wydawane przez bliżej nieokreślone centrum decyzyjne związane z Prezesem PIS, nieponoszące za swoje decyzje odpowiedzialności. Protestuję przeciwko takiej pracy w Sejmie, kiedy ustawy tworzone są w pośpiechu, bez dyskusji i odpowiednich konsultacji, często po nocach, a potem muszą być prawie od razu poprawiane.

5. Protestuję przeciwko marginalizowaniu roli Polski na arenie międzynarodowej i ośmieszaniu naszego kraju.

6. Protestuję przeciwko niszczeniu przyrody szczególnie przez tych, którzy mają ją chronić (wycinka Puszczy Białowieskiej i innych obszarów cennych przyrodniczo, forowanie lobby łowieckiego, promowanie energetyki opartej na węglu).

7. Protestuję przeciwko dzieleniu społeczeństwa, umacnianiu i pogłębianiu tych podziałów. W szczególności protestuję przeciwko budowaniu „religii smoleńskiej” i na tym tle dzieleniu ludzi.

8. Protestuję przeciwko seansom nienawiści, jakimi stały się „miesięcznice smoleńskie” i przeciwko językowi nienawiści i ksenofobii wprowadzanemu przez władze do debaty publicznej.

9. Protestuję przeciwko obsadzaniu wszystkich możliwych do obsadzenia stanowisk swoimi ludźmi, którzy w większości nie mają odpowiednich kwalifikacji.

10. Protestuję przeciwko pomniejszaniu dokonań, obrzucaniu błotem i niszczeniu autorytetów takich jak np. Lech Wałęsa, czy byli prezesi TK.

11. Protestuję przeciwko nadmiernej centralizacji państwa i zmianom prawa dotyczącego samorządów i organizacji pozarządowych zgodnie z doraźnymi potrzebami politycznymi rządzącej partii.

12. Protestuję przeciwko wrogiemu stosunkowi władzy do imigrantów oraz przeciw dyskryminacji różnych grup mniejszościowych: kobiet, osób homoseksualnych (i innych z LGBT), muzułmanów i innych.

13. Protestuję przeciwko całkowitemu ubezwłasnowolnieniu telewizji publicznej i niemal całego radia i zrobieniu z nich tub propagandowych władzy. Szczególnie boli mnie niszczenie (na szczęście jeszcze nie całkowite) Trójki – radia, którego słucham od czasów młodości.

14. Protestuję przeciwko wykorzystywaniu służb specjalnych, policji i prokuratury do realizacji swoich własnych (partyjnych bądź prywatnych) celów.

15. Protestuję przeciwko nieprzemyślanej, nieskonsultowanej i nieprzygotowanej reformie oświaty.

16. Protestuję przeciwko ignorowaniu ogromnych potrzeb służby zdrowia.
 
Protestów pod adresem obecnych władz mógłbym sformułować dużo więcej, ale skoncentrowałem się na tych, które są najbardziej istotne, godzące w istnienie i funkcjonowanie całego państwa i społeczeństwa.
Nie kieruję żadnych wezwań pod adresem obecnych władz, gdyż uważam, że nic by to nie dało. Wiele osób mądrzejszych i bardziej znanych ode mnie, podobnie jak wiele instytucji polskich i europejskich wzywało już te władze do różnych działań i niezmiennie te apele były ignorowane, a wzywający obrzucani błotem. Najpewniej i ja za to, co zrobiłem też takim błotem zostanę obrzucony. Ale przynajmniej będę w dobrym towarzystwie.

Natomiast chciałbym, żeby Prezes PIS oraz cała PIS-owska nomenklatura przyjęła do wiadomości, że moja śmierć bezpośrednio ich obciąża i że mają moją krew na swoich rękach.

Wezwanie swoje kieruję do wszystkich Polek i Polaków, tych którzy decydują o tym kto rządzi w Polsce, aby przeciwstawili się temu co robi obecna władza i przeciwko czemu ja protestuję. I nie dajcie się zwieść temu, że co jakiś czas działalność władz uspokaja się i daje pozór normalności (jak choćby ostatnio) – za kilka dni czy tygodni znowu będą kontynuować ofensywę, znowu będą łamać prawo. I nigdy nie cofną się i nie oddadzą tego co już raz zdobyli.

Wprawdzie to już dość wyświechtane powiedzenie ale bardzo tutaj pasuje: Jeśli nie my to kto? Kto jak nie my, obywatele ma zrobić porządek w naszym kraju? Jeśli nie teraz to kiedy? Każda chwila zwłoki powoduje, że sytuacja w kraju staje się coraz trudniejsza i coraz trudniej będzie wszystko naprawić.

Przede wszystkim wzywam aby przebudzili się ci, którzy popierają PIS – nawet jeśli podobają się wam postulaty PIS-u to weźcie pod uwagę, że nie każdy sposób ich realizacji jest dopuszczalny. Realizujcie swoje pomysły w ramach demokratycznego państwa prawa, a nie w taki sposób jak obecnie.

Tych, którzy nie popierają PIS-u, bo polityka jest im obojętna albo mają inne preferencje wzywam do działania – nie wystarczy czekać na to co czas przyniesie, nie wystarczy wyrażać niezadowolenia w gronie znajomych, trzeba działać. A form i możliwości jest naprawdę dużo.

Proszę was jednak, pamiętajcie, że wyborcy PIS to nasze matki, bracia, sąsiedzi, przyjaciele i koledzy. Nie chodzi o to, żeby toczyć z nimi wojnę (tego właśnie by chciał PIS) ani „nawrócić ich” (bo to naiwne) ale o to aby swoje poglądy realizowali zgodnie z prawem i zasadami demokracji. Być może wystarczy zmiana kierownictwa partii.

Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej! Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj, zanim całkowicie pozbawi nas wolności. A ja wolność kocham ponad wszystko. Dlatego postanowiłem dokonać samospalenia i mam nadzieję, że moja śmierć wstrząśnie sumieniami wielu osób, że społeczeństwo się obudzi i że nie będziecie czekać, aż wszystko zrobią za was politycy – bo nie zrobią!

Obudźcie się! Jeszcze nie jest za późno!


poniedziałek, 11 grudnia 2023

Prof. Matczak ostrzegał, że PiS szybko wróci, bo niewiele się nauczyliśmy.


 W sobotniej "Gazecie Wyborczej" prof. Matczak ostrzegał, że "PiS szybko wróci, bo niewiele się nauczyliśmy". Podkreślał, że elity ostentacyjnie pogardzają prostaczkami, wyśmiewają się z religijności Polaków, ponadto padają propozycje, "aby zalać PiS betonem".
Napisał. że przeszłości w Turcji wsadzono do więzienia Recepa Erdogana, co wcale nie powstrzymało go przed powrotem i wygraniem wyborów. Nadal zresztą rządzi w Turcji. Podobny scenariusz może wydarzyć się w USA — mający problemy z prawem Donald Trump może wrócić do Białego Domu.

Rozpętało się piekło jakoby Matczak: "idzie na niemądre zderzenie z powszechną, głęboką i uzasadnioną potrzebą rozliczenia PiS".

Matczak zaprzeczył. Powiedział, że PiS trzeba rozliczyć. Wskazał, że przed Trybunałem Stanu powinni stanąć Andrzej Duda, Jarosław Kaczyński i Zbigniew Ziobro "za usiłowanie konstytucyjnego zamachu stanu".
Kilka tez Matczaka:

• Tusk powinien powołać dwa zespoły: jeden, złożony z prawników, do rozliczenia funkcjonariuszy PiS. Drugi, złożony z psychologów i socjologów, do zrozumienia, dlaczego kilka milionów Polaków wciąż popiera partię antydemokratyczną i niszczącą praworządność.

• Pierwszy zespół, kierowany np. przez Adama Bodnara, powinien się składać z prokuratorów, którzy rozpoczną postępowania karne wobec Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego za to, że nie opublikowali wyroków TK — bo to był zamach stanu — i w sprawie kontaktów polityków z sędziami TK, w tym ich spotkań z Julią Przyłębską.
Drugi zespół, w którym dużą rolę powinna odgrywać lewica, bo ma szczególnie empatyczne ucho na potrzeby tzw. zwyczajnego człowieka i widzi dalej niż do rogatek Wilanowa, powinien przedstawić strategię troski o potrzeby elektoratu PiS pod rządami Donalda Tuska. To oczywiście rada symboliczna.
Chodzi o zbalansowanie dwóch obszarów: rozliczania funkcjonariuszy i troski o elektorat.

• W kontekście prezydenta Dudy nie chodzi tylko o kontrowersyjne ułaskawienie ministra Mariusza Kamińskiego, do czego doszło w 2015 r., w trakcie trwającej sprawy karnej, przed prawomocnym wyrokiem sądu. Ułaskawienie osoby formalnie niewinnej jest jak danie rozwodu narzeczonemu. 
Urzędujący prezydent ma na swoim koncie o wiele poważniejsze czyny — w tym zamach na Sąd Najwyższy, za co powinien być rozliczony.

• Jedna zasada we wszystkich tych sprawach: najpierw spokojne pokazanie wszystkim, w tym elektoratowi PiS, zbrodni, dopiero potem kara.

• Zadaniem prawników jest wylewanie kubła zimnej wody na rozgrzane emocjami głowy — istnieje duże ryzyko, że pomieszają się nam rozliczenia z niszczeniem instytucji, że będziemy leczyć dżumę cholerą. Zamiast odwołać z TK tylko dublerów, co jest legalne, "wyzerujemy" cały TK, co proponuje prof. Sadurski, a co nie ma żadnych podstaw prawnych i ustanowi tragiczny w skutkach precedens. Jeśli raz tak zrobimy, to TK zamieni się w spółkę Skarbu Państwa i będzie łupem politycznym po każdych wyborach.

•  Jeśli piszę teraz, że pogarda wobec elektoratu PiS, widoczna np. w szydzeniu z ważnych dla niego wartości religijnych, zwiększa prawdopodobieństwo powrotu tej partii do władzy, robię to po to, aby ten powrót się nie udał. Bo to byłaby dla Polski tragedia.

• W koalicji jest wiele osób, które tę potrzebę rozumieją, w tym Donald Tusk. Szansę na szerokie wsparcie takiego podejścia upatruję w osobie Adama Bodnara, a także polityków lewicy, jeśli skupią się na polityce społecznej, którą doskonale rozumieją, nie na kwestiach ideologicznych, które polaryzują. W 2015 r. PiS wygrało wybory, bo lepiej niż opozycja zrozumiało potrzeby zwyczajnych ludzi. Teraz przegrało, bo chciało zniszczyć instytucje odpowiedzialne za praworządność i w ten sposób narzucić swoje mniejszościowe poglądy większości, np. w sprawie regulacji aborcji. Aby ta partia nie wróciła do władzy, trzeba działać tak samo, jak PiS w zakresie rozumienia potrzeb zwykłych ludzi i zupełnie odwrotnie w sprawie praworządności i narzucania innym swojego zdania

wtorek, 5 grudnia 2023

"lex Siemens".



 PiS i pisowskie media próbują wykreować aferę "lex Siemens".

Że ustawa wiatrakowa ujawniona w piątek spowodowała zapaść Orlenu, a wzrost akcji Siemensa.

Morawiecki: "Proszę popatrzeć na wczorajsze notowania cen akcji Siemensa, niemieckiej spółki, i polskiej spółki Orlen. Jak dzisiejsza opozycja, na skutek tego lobbingu, przedstawiła swoją propozycję, natychmiast tąpnęły - i to dramatycznie, akcje polskiej spółki Orlen. Rzadko się coś takiego zdarza na giełdzie. I w tym samym czasie dramatycznie wzrosły ceny niemieckiej spółki Siemens". 

Że ta ustawa to niemiecki lobbing? To może garść faktów. 


1. Jeżeli chodzi o piątkowe spadki Orlenu w granicach 7% to w tym roku mieliśmy cztery takie same. 

I piątkowe spadki nie były spowodowane fragmentem dotyczącym wiatraków, ale informacją o tym, że nowy rząd aby utrzymać ceny energii w przyszłym roku zabierze 15 mld złotych z zysku Orlenu. Wszyscy analitycy złapali się za głowę, a inwestorzy sprzedawali akcje na potęgę. 


2. Akcje Siemens Energy AG w środę rano wyceniane były na 10,63 euro. W ciągu dnia ich wartość wzrosła do 10,95 euro. W piątek sięgnęła 11,40 euro, a na zamknięciu handlu było to 10,34 euro. Więc gdzie ten skok? Akcje rosną od październikowego dołka.


3. Wiązanie wzrostu notowań Siemensa na niemieckiej giełdzie ze spadkiem notowań Orlenu na polskiej giełdzie to kompletna Idiotyzm. Polska to dla Siemensa mały rynek, nie ma szczególnego znaczenia. A już na pewno nie takiego, by wywindować kurs akcji. Niemiecka spółka skorzystała  na trendzie widocznym dla całego  niemieckiego indeksu DAX. W listopadzie wzrósł on o 10%.

Siemens rośnie od październikowego dołka po zapowiedzi rządu niemieckiego, że będzie ratował firmę. 


4.  Spółka Siemens Energy opublikowała niedawno raport dotyczący roku finansowego 2023. W całym roku zamówienia wzrosły o 33,8%. - do 50,4 mld euro, a przychody wzrosły o 9,9% - do 31,1 mld euro. Ale to nie wszystko. Order backlog, czyli wartość zamówień, które spółka otrzymała, ale jeszcze nie zrealizowała, osiągnął nowy rekordowy poziom 112 miliardów euro. 

Zmiana obecnej ustawy wiatrakowej w Polsce byłaby drobną zmianą dla Siemensa. 


5. Warto też podkreślić, że Siemens nie jest jedynym procentem turbin. Ma ok. 25%. udziałów w europejskim rynku. Poważnymi graczami są też duński Vestas oraz inni niemieccy producenci - Enercon i Nordex. Wśród globalnych konkuretów Siemensa wymienić można chiński Goldwind czy amerykański GE.


6. Morawiecki zapomniał, że zarządzane przez PiS PGE na początku 2023 podpisała największy kontrakt w historii polskiej energetyki odnawialnej z Siemensem, a wcześniej Siemens jeszcze wygrał przetarg od PGE największy blok gazowy w Rybniku.