Znowu usłyszałem, że
dochodzi… Może był taki czas, że Kaczyński ulegał zamachniętym smoleńskim
bzdurom głoszonym przez ludzi z zespołem Macierewicza, ale od co najmniej dwóch
lat to niemożliwe by nie znał prawdy.
Sądzę, że
"zamach" to cyniczny element budowania kultu Kaczyńskich.
Będąc dyktatorem
Kaczyński ma dostęp do ekspertów od wypadków lotniczych więc musi wiedzieć, że
to była katastrofa spowodowana szkolnym błędem pilotów.
Rozumiem też jak
można tymi macierewiczowskimi absurdami zamieszać ludziom w głowie.
- Po pierwsze teorie spiskowe to pójście na łatwiznę.
Był
zamach i wszystko jasne, a prawda o wysokości zniżania, wysokościomierzu
barycznym i radiowym, odejściu od lądowania wymaga intelektualnego wysiłku.
- Po drugie teorie spiskowe rodzą się w głowach ponieważ niektórzy nie potrafią przyjąć, że życie bywa przypadkowe.
Maszyny
się psują, systemy się zawieszają, ludzie popełniają błędy…
Takie
"spiskowe" umysły przypisują
ważnym wydarzeniom spektakularne przyczyny.
Nie
chcą wierzyć, że samotny strzelec zabił Kennedy'ego z broni za 20 dolarów.
Szukają bardziej zadowalającej odpowiedzi i
mamy 27 teorii demaskatorów.
Jeżeli
chodzi o katastrofę w Smoleńsku to bzdur Macierewicz wymyślił chyba na podobną
skalę. Są tylko bardziej prymitywne.
Zazwyczaj teorie
spiskowe to niegroźne zabawy. Wielu lubi czytać Grishama, Higginsa, Folleta czy
Forsytha.
Ale gdy cynicznie
wykorzystuje teorię spiskową autorytarna władza posiadająca środki do masowej
propagandy to prosta droga do zbiorowych urojeń.
Od tego krok do
tragedii.
Najbardziej znanym
zwolennikiem teorii spiskowych był Hitler.
Jeżeli udało się
doprowadzić ludzi do zaburzonego pojmowania rzeczywistości to trzeba tylko
podlewać. Nawet nie za bardzo.
Mechanizm wyparcia
zabezpieczy przed dotarciem prawdy do umysłu.
Odrzucanie
niewygodnych dowodów to sztuczka którą umysł stosuje aby oprzeć się faktom,
prawdzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz