czwartek, 19 marca 2020

Służba zdrowia sama naraża się na atak koronawirusa

Najważniejsze to zabezpieczyć pracowników służby zdrowia. Bo kto nas będzie leczył... Truizm.
Zakaz odwiedzin w szpitalach, odwołanie operacji planowych, zamknięcie niektórych oddziałów, zamknięcie przychodni przyszpitalnych...
Wszystko rozumiem. Należy ograniczyć możliwość przywleczenia koronawirusa na teren szpitala.
Ale… Opowiem historię która nie jest bajką, a rozgrywała się w ostatnich dwóch tygodniach.
Człowieka bolał ząb.
1. Poszedł do stomatologa. Ten spojrzał i stwierdził, że to rak. Wysłał go do kliniki stomatologicznej.
2. W klinice stomatologicznej zrobili zdjęcie i stwierdzili, że to rak. Skierowali go do potężnej kliniki w której jest oddział specjalizujący się w takich nowotworach
3. W klinicznym oddziale stwierdzili, że to rak i zrobili biopsję.
4. Po tygodniu oddział telefonicznie wzywa chorego. Wynik: rak złośliwy. Wystawił kartę DILO oraz skierowania:
· USG jamy brzusznej. Dwa piętra niżej.
· USG węzłów chłonnych. Na tym samym oddziale.
· Tomografię twarzoczaszki. Trzy piętra niżej.
Chory poruszał się z opiekunem.
Więc latają po szpitalu ze skierowaniami by umówić terminy. Jedno badanie na środę, drugie na czwartek, trzecie na piątek.
Czyli będą musieli przyjeżdżać do szpitala trzy razy tylko by zrobić te badania.
Opiekun przywozi kolegę z odległej o 100 km miejscowości, boi się też zakażenia więc lata po szpitalu by ustalić jeden termin. Udaje mu się. Będą trzy badania w piątek. Zmniejsza się ryzyko, że coś złapią. Dojazdy też nie w kij dmuchał.
5. W piątek latają po szpitalu. Wyniki USG dostają do ręki, ale wyniki z TK będą w poniedziałek.
Idą na oddział. Lekarz ogląda kartki z USG i zleca jeszcze TK jamy brzusznej. Oddaje kartki i każe przyjechać gdy będzie komplet dokumentacji.
Lecą na TK by zrobić dodatkowe badanie jamy brzusznej. Za miesiąc termin. Ale jest karta DILO. A to w przyszłym tygodniu. Negocjacje, błagania i pani uległa. Załatwiła by je zrobić tego samego dnia…
6. W poniedziałek opiekun jedzie do szpitala, odbiera wynik z TK i leci na oddział. Uff! Teraz trzeba czekać na konsylium lekarskie…
Pisałem, że bali się coś złapać, ale jest jeszcze większe zagrożenie dla zdrowia publicznego.
Wyobraźmy sobie, że opiekun jest zakażony koronawirusem, a procedura zmusza go by przez pięć dni latał po szpitalu choć można byłoby wszystko załatwić w jeden dzień.
Dlaczego oddział prowadzący czy koordynator DiLO nie załatwili by badania odbyły się jednego dnia?
Zgodnie z procedurami chory z opiekunem powinien przyjeżdżać pięć razy.
A już niezrozumiałym idiotyzmem jest, że opiekun przyjeżdża w poniedziałek by przekazać dokumentację na oddział.
Dlaczego wyniki badań nie trafiają wewnętrznym obiegiem na oddział? USG węzłów chłonnych było robione na oddziale więc wystarczyło przejść kilka metrów…
W czasie przekazywania wyników opiekun pytał lekarza co dalej. W pewnym momencie lekarz przerwał bo musiał się udać na zebranie całego oddziału…
Opiekun pomyślał, że jak jest zakażony to zaraził lekarza, zamkną cały oddział i kolega nie będzie miał operacji…
Nikt w szpitalu nie miał maseczek ani rękawiczek.
Jeżeli opiekun trafi na kwarantannę to będzie to tylko uciążliwy kłopot, jeżeli chory trafi na kwarantannę to będzie jego jednostkowa tragedia, jeżeli klinika trafi na kwarantannę…
PS Jest już wyznaczony termin operacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz