środa, 27 sierpnia 2025

Za rządów PiS sprzedaż polskiej ziemi obcokrajowcom wystrzeliła w górę


 Za rządów PiS sprzedaż polskiej ziemi obcokrajowcom wystrzeliła w górę:

• 2015 r. – 412 ha

• 2020 r. – 1560 ha

• 2022 r. – 5119 ha

• 2024 r. – 1276 ha

To PiS oddawał hektary obcym, a nie Tusk. Ale dzięki nachalnej propagandzie partia władzy wmówiła wsi, że to Platforma „wyprzedała polską ziemię”. Fakty mówią jedno, a propaganda PiS – drugie.


wtorek, 26 sierpnia 2025

Mechanizm konstytucyjny pozwala Prezydentowi – przy aktywnym udziale Trybunału Konstytucyjnego – doprowadzić do rozwiązania parlamentu,.


 

Jaką opinię i ocenę dostanę z logiki od matematyka

1. Założenia

  • Najważniejszym aktem prawnym w Polsce jest Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997 r.

  • Prezydent oraz Trybunał Konstytucyjny odgrywają kluczową rolę w procesie związanym z uchwaleniem ustawy budżetowej.

  • Państwo nie może funkcjonować bez budżetu.

2. Teza

Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, korzystając z uprawnień przewidzianych w Konstytucji i we współdziałaniu z Trybunałem Konstytucyjnym, może doprowadzić do skrócenia kadencji Sejmu, Nawrocki może wywalić Tuska. 

3. Dowód (schemat logiczny)

  1. Art. 225 Konstytucji:

    „Jeżeli w ciągu 4 miesięcy od dnia przedłożenia Sejmowi projektu ustawy budżetowej nie zostanie ona przedstawiona Prezydentowi Rzeczypospolitej do podpisu, Prezydent może w ciągu 14 dni zarządzić skrócenie kadencji Sejmu”.

  2. Warunkiem uruchomienia art. 225 jest upływ 4 miesięcy od przedłożenia Sejmowi projektu ustawy budżetowej bez przedstawienia Prezydentowi ustawy do podpisu. 

  3. Art. 224 ust. 2: Prezydent zamiast podpisu kieruje ustawę budżetową do Trybunału Konstytucyjnego w celu zbadania jej zgodności z Konstytucją. W takim wypadku bieg terminu na podpisanie zostaje wstrzymany do czasu wydania orzeczenia przez TK. Nie ma budżetu państwa. Prowizorium budżetowe zgodnie z Konstytucją musi przejść tę samą drogę. 

  4. Jeżeli Trybunał Konstytucyjny stwierdzi niezgodność ustawy budżetowej z Konstytucją w całości, ustawa nie może wejść w życie. Projekt wraca do Sejmu w celu poprawienia. 

  5. Sejm uchwala poprawioną ustawę budżetową i przekazuje ją ponownie Prezydentowi.

  6. Prezydent ponownie korzystać z art. 224 ust. 2 i kieruje ustawę do Trybunału.

  7. Jeżeli TK kolejny raz stwierdzi niekonstytucyjność całości ustawy → procedura się powtarza.

  8. Ten cykl (Sejm → Prezydent → TK → Sejm → …) może być powtarzany wielokrotnie.

  9. W międzyczasie jednak upływa 4-miesięczny termin od dnia przedłożenia Sejmowi pierwszego projektu ustawy budżetowej.

  10. W chwili upływu tego terminu przesłanki z art. 225 są spełnione: ustawa budżetowa nie została przedstawiona Prezydentowi do podpisu.

  11. Zatem Prezydent, korzystając z art. 225, w ciągu 14 dni zarządza skrócenie kadencji Sejmu (czyli rozwiązuje parlament).


4. Konkluzja

Mechanizm konstytucyjny pozwala Prezydentowi – przy aktywnym udziale Trybunału Konstytucyjnego – doprowadzić do rozwiązania parlamentu,.


5. Dygresja (ujęcie matematyczne)

Jeżeli zaostrzymy założenie, że Trybunał Konstytucyjny nie istnieje w obrocie prawnym, a zatem Prezydent nie ma możliwości skierowania ustawy budżetowej do TK, to konsekwentnie należałoby przyjąć, że również Prezydent nie istnieje w obrocie prawnym.- budżet jest niepodpisany. 

Innymi słowy:
„Trybunał Konstytucyjny nie istnieje w obrocie prawnym” ⟺ „Prezydent nie istnieje w obrocie prawnym”.

W takim przypadku państwo też nie ma budżetu. 

poniedziałek, 25 sierpnia 2025

Wstyd dla Polski — i to nie tylko dla tych, którzy, gwałcąc wartości chrześcijańskie, zagłosowali na Karola Nawrockiego.


Wstyd dla Polski — i to nie tylko dla tych, którzy, gwałcąc wartości chrześcijańskie, zagłosowali na Karola Nawrockiego.
Patryk Masiak, znany jako „Wielki Bu”, tuż po zaprzysiężeniu Karola Nawrockiego na urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, opublikował w mediach społecznościowych wpis gratulacyjny. Napisał: „Brawo Karol. Mamy nowego prezydenta. Idą zmiany na lepsze!”
Do posta dołączył wspólne zdjęcie z Nawrockim, wykonane na stadionie Lechii Gdańsk. Fotografia została opatrzona podpisem: „Fotka na najważniejszym polskim uniwersytecie. Mam nadzieję, kumplu, że polityka cię nie zmieni”.
Warto przypomnieć, kim jest Masiak. „Wielki Bu” jako członek gangu sutenerów porywał i gwałcił kobiety, a następnie zmuszał je do prostytucji. Jego grupa stosowała wyjątkowo brutalne metody, m.in. oznaczanie ofiar tatuażami o treści: „Niewolnica pana Olka” czy „Własność Leszka”.
Masiak odsiedział już wyroki, w tym m.in. za porwanie.

Nawrocki, Kaczyński, ale i Tusk chcą z przeskoczyć Salomona i nalać z pustego.


Nawrocki, Kaczyński, a i Tusk chcą przeskoczyć Salomona i nalać z pustego

Nawrocki tupnął nogą: nie będzie akcyzy na alkohol, nie będzie podatku od cukru. Miłośnicy butelki i pączków mogą więc spać spokojnie – fiskus nie sięgnie im do kieszeni. Problem w tym, że dziura w budżecie, którą Kaczyński wykopał rozdawnictwem, sama się nie zasypie. A Tusk zamiast ją zakopać, kopie głębiej – bo tak dyktuje logika polskich wyborów.

Jedno jest pewne: Nawrocki nowych dochodów dla państwa nie widzi, nie chce i nie wpuści.

Za to widzi Ukraińców – i widzi w nich problem. Dlatego z dniem 30 września mają się spakować i opuścić Polskę.
Tylko że dziś w fabrykach, sklepach, na budowach i w biurach pracuje 708,9 tys. obywateli Ukrainy. W 2024 roku zapłacili 1,7 mld zł PIT i dorzucili 2,7% do naszego PKB. Po ich wyjeździe gospodarka straci niemal 100 mld zł. Ale kogo to obchodzi? Ważne, że brzmi dobrze na wiecu.

Tymczasem Nawrocki i jego partia ustawami rozdają pieniądze na prawo i lewo, jakby jutra miało nie być. Hulaj dusza, piekła nie ma.

Taka metoda miała być polityczną pętlą na Tuska, ale w praktyce na stryczku znajdą się zwykli Polacy – zwłaszcza ci najbiedniejsi.

Już dziś widać, że same gigantyczne wydatki na zbrojenia i ratowanie służby zdrowia pchają nas ku rekordowemu deficytowi w relacji do PKB.

Budżet pęka w szwach:

  • waloryzacja emerytur i rent – w 2026 r. dodatkowe 22 mld zł, a łącznie ponad 400 mld zł rocznie,

  • zbrojenia – aż 5% PKB, czyli około 200 mld zł. Kwota, którą można by zasypać Polskę złotem, a i tak coś by zostało,

  •  podwyżki w budżetówce – 6,8 mld zł,

  • program 800+ – ponad 62 mld zł,

  • „Aktywny rodzic” (babciowe) – kolejne 8,5 mld zł,

  • ochrona zdrowia – niby 26 mld zł, ale to wciąż kropla w morzu.

To będzie piękna katastrofa. Katastrofa Polski.... 

niedziela, 24 sierpnia 2025

Wojna polsko-polska nabiera mocy


Wojna polsko-polska nabiera mocy.
Podział na Polskę liberalnej demokracji i Polskę globalnej prawicy stał się trwały. To już nie tylko różnica poglądów – to głębokie pęknięcie kulturowe. Czasem mówi się o podziale na elity i lud, oświeconych i ludowych.

Liberalna demokracja próbuje przekonywać, by się nie bać – imigrantów, osób LGBT, wyemancypowanych kobiet, ludzi wykształconych, Unii Europejskiej, innych religii, równości, bezdomnych, osób innych ras czy narodowości.

• Globalna prawica – przeciwnie. Przywraca „ludowi” prawo do lęku. Prawo, by mógł się publicznie bać, by mógł głośno mówić, co go przeraża.
Często sprowadza się to tylko do antykomunizmu i chodzenia do kościoła. Prostackie? Być może. Ale wystarczające, by trwać w tej wojnie.

Ta wojna rozbija społeczeństwo. Zrywa więzi, tworzy dwa obozy – obce, a często wrogie wobec siebie. Oba utraciły zdolność komunikacji. Prawda, moralność, etyka, fakty – przestały mieć znaczenie.

Dla liberalnej demokracji prawica to ciemnota, religijny fundamentalizm, średniowiecze – więc nie ma o czym rozmawiać.

Dla globalnej prawicy przeciwnicy to „zdrajcy”, „Niemcy”, „kanalie”, „ubeckie wdowy”, „gorszy sort”, „mordy zdradzieckie”, „resortowe dzieci”, „lumpy”, „dzicz”, „element animalny”, więc broń Panie Boże przed szatanami. 

Jak mamy żyć w takim kraju?
Możemy dalej walczyć – kto kogo bardziej opluje. Możemy udać się w wewnętrzną emigrację. Ale Polski – tej wspólnej – żal.

Daleko odeszliśmy od pierwszej „Solidarności”.
Św. Jan Paweł II podczas wizyty w 1987 roku mówił:
„Solidarność to znaczy jeden i drugi, a skoro brzemię, to brzemię niesione razem, we wspólnocie. A więc nigdy: jeden przeciw drugiemu. Jedni przeciw drugim. I nigdy ‘brzemię’ dźwigane przez człowieka samotnie. Bez pomocy drugich. Nie może być walka silniejsza od solidarności”.

Walka z wiatrakami to nie tylko walka ciemnoty, ale element hybrydowej wojny Rosji.



Walka z wiatrakami to nie tylko walka ciemnoty, ale  element hybrydowej wojny Rosji.

Kreml od lat prowadzi kampanię przeciwko europejskiej energetyce wiatrowej, bo każdy nowy wiatrak to cios w jego gazowy i węglowy monopol. I robi to skutecznie – wspierając tych, którzy powtarzają brednie o „szkodliwości” odnawialnych źródeł energii.

Dlaczego tak wielu Polaków w to wierzy?
Bo wciąż tkwi w nas lęk przed nowoczesnością. Bo łatwo nas nastraszyć, łatwo zmanipulować. Wystarczy kilka chwytliwych haseł w prawicowych mediach i już protestujemy… w interesie Moskwy.

Wetując ustawę o wiatrakach, Nawrocki pokazał jedno: doskonale rozumie mentalność polskiej wsi i cynicznie ją wykorzystuje. Zamiast stawiać na rozwój, woli trzymać nas w energetycznym średniowieczu – dokładnie tak, jak życzy sobie Kreml.

I tak było zawsze – od budowy kanalizacji po otwarcie pierwszych rozgłośni radiowych.





poniedziałek, 18 sierpnia 2025

Etyka i moralność umarła.


 Od czasu wygranej PiS w 2015 roku coś złego stało się z naszym narodem. Etyka i moralność zaczęły w nas powoli umierać, a  wybór amoralnego Nawrockiego jest tego wymownym dowodem.

Coraz powszechniejsze stało się przekonanie, że w polityce wszyscy kłamią, oszukują i kradną. Pogodziliśmy się z tym, a szukanie przyzwoitości u polityka uznaje się dziś za naiwność albo wręcz głupotę. Zamiast programów i oceny moralnej traktujemy wybory jak mecz, a sami zamieniliśmy się w kiboli. A gdy „nasi” przegrywają, zostaje już tylko znane: „Polacy, nic się nie stało”.
„Ustawki” przeniosły się do mediów społecznościowych. Argumenty, fakty, prawda – nie mają znaczenia. Liczy się tylko, by mocniej przypierdolić kibolom z przeciwnej drużyny. To już nawet nie mecz piłkarski. To MMA.

Demokracja liberalna


Coraz częściej zwyciężają partie, które głoszą hasło: „demokracja – tak, liberalizm – nie”.

Mówiąc „liberalizm”, mają jednak na myśli nie gospodarkę, lecz liberalizm społeczny. Tymczasem takie rozdzielanie pojęć jest absurdem – liberalizm i demokracja są ze sobą nierozerwalnie związane. „Demokracja liberalna” czy „liberalizm demokratyczny” to pojęcia stosowane wymiennie. Liberał z definicji akceptuje reguły demokracji, a prawdziwy demokrata nie może odrzucać zasad liberalnych.

Partie prawicowe, lansujące hasło „demokracji nieliberalnej”, próbują stworzyć wrażenie, że można pogodzić wolę większości z ograniczaniem wolności jednostki. W rzeczywistości chodzi o to, by legitymizować działania prowadzące do demontażu instytucji demokratycznych: ograniczania praw obywatelskich, podważania niezależności sądów czy podporządkowywania mediów władzy.

„Demokracja nieliberalna” to wyłącznie narzędzie retoryczne, które ma usypiać czujność społeczeństwa i maskować procesy dryfujące w stronę autorytaryzmu.

Nie wystarczy powiedzieć: „możecie głosować, więc macie demokrację”. 

Sama procedura wyborcza nie czyni państwa demokratycznym. Demokracja to coś więcej niż powszechne, równe i tajne głosowanie.

To także poszanowanie praw mniejszości, niezależny trójpodział władzy, konstytucjonalizm, pluralizm partyjny oraz gwarancja wolności słowa, mediów i zgromadzeń.
Bez tego wszystkiego demokracja staje się wydmuszką, a władza większości szybko przekształca się w narzędzie opresji.

środa, 13 sierpnia 2025

W Polsce nie ma klasycznej prawicy ani lewicy





W Polsce nie ma klasycznej prawicy ani lewicy.

Moim zdaniem podział na polskiej scenie politycznej nie przebiega dziś według tradycyjnych kategorii prawicy i lewicy. Funkcjonują raczej dwa obozy:

1. Obóz demokratyczny – mieszanka liberalizmu gospodarczego, liberalizmu światopoglądowego, nurtów lewicowych i konserwatywnych. W jego skład wchodzą m.in.: Koalicja Obywatelska, PSL, Lewica oraz Polska 2050 Szymona Hołowni. Różnią się szczegółami, ale łączy je akceptacja reguł demokracji i chęć utrzymania Polski w zachodnim kręgu cywilizacyjnym.
2. Putinizm – oparty na narodowym socjalizmie, nacjonalizmie, szowinizmie i – w skrajnych przypadkach – ideach nazistowskich. W tym bloku mieszczą się PiS, Конфедерацияm, Корона Польская W kwestiach gospodarczych obóz ten jest niejednolity: PiS prezentuje podejście socjalistyczne, natomiast Konfederacja i Korona Polska – liberalne

Te dwa obozy mają dziś zbliżony potencjał wyborczy. O zwycięstwie zdecyduje zdolność do przyciągnięcia elektoratu niezdecydowanego – często mniej zaangażowanego intelektualnie. Niestety, przewagę ma tu putinizm, który do perfekcji opanował politykę opartą na emocjach: szczucie, kłamstwa, manipulacje i obelgi.

W 2023 roku PiS „przegiął pałę” – rekordowa inflacja, afery korupcyjne, systemowe złodziejstwo, konflikt z Unią Europejską i utrata funduszy KPO – i w efekcie stracił władzę.
Obawiam się jednak, że ta zmiana może być tylko chwilowa. Historia uczy, że emocje w polityce wracają szybciej, niż nam się wydaje.

PS Nie jest żadnym paradoksem, że Kaczyński, choć wrogo nastawiony do Putina, wprowadza w Polsce w Polsce putinizm.



wtorek, 12 sierpnia 2025

Kwestia reparacji wojennych od Niemiec dla Polski

 

Kwestia reparacji wojennych od Niemiec dla Polski

Aspekt prawny a moralny

Z punktu widzenia prawa międzynarodowego, kwestia reparacji wojennych od Niemiec dla Polski jest zamknięta. Decyzje i działania podjęte w przeszłości sprawiły, że polskie roszczenia nie mają dziś podstaw prawnych.
W wymiarze moralnym i politycznym sprawa ta pozostaje jednak otwarta i wciąż budzi dyskusje.


Zrzeczenie się reparacji i status PRL

Polska Rzeczpospolita Ludowa (1952–1989), mimo faktycznej okupacji przez ZSRR, była w świetle prawa międzynarodowego państwem suwerennym: posiadała terytorium, ludność i rząd, była członkiem ONZ od 1945 roku, utrzymywała stosunki dyplomatyczne i zawierała umowy międzynarodowe.
Okoliczności te dawały jej pełną zdolność do podejmowania wiążących decyzji.

W tym kontekście akt zrzeczenia się reparacji od Niemiec z 1953 roku należy uznać za prawnie skuteczny. Potwierdzają to m.in.:

  • 1957 r. – w Końcowym protokole o dostawach wykonanych dla PRL stwierdzono „całkowite wykonanie” umowy z 16 sierpnia 1945 r., regulującej przekazywanie Polsce niemieckich reparacji przez ZSRR.

  • Kolejne rządy Polski, niezależnie od ustroju i opcji politycznej, uznawały zrzeczenie za obowiązujące. Miało to miejsce m.in. w czasie negocjacji układu z RFN w 1970 r. (uznanie granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej) oraz w późniejszych działaniach i oświadczeniach ministrów spraw zagranicznych: Krzysztofa Skubiszewskiego (1989 r.), Anny Fotygi (2006 r.) i Witolda Waszczykowskiego (2017 r.).

  • Trzy renomowane amerykańskie kancelarie prawne, konsultowane przez posła Arkadiusza Mularczyka, oceniły roszczenia jako bezzasadne i odmówiły prowadzenia sprawy.


Wymiar moralny i polityczny

Choć droga prawna jest zamknięta, można argumentować, że ze względu na ogrom zniszczeń wojennych oraz fakt, iż Polska nie otrzymała w pełni należnej części reparacji od ZSRR, Niemcy mogliby rozważyć formę sprawiedliwej rekompensaty.
Tego rodzaju rozmowy wymagałyby jednak atmosfery partnerstwa i wzajemnego szacunku. Konfrontacyjna retoryka, stosowana w ostatnich latach przez nacjonalistyczną część polskich polityków, w tym Kaczyńskiego, znacząco utrudniła, a być może nawet zamknęła, możliwość prowadzenia konstruktywnego dialogu.


Podsumowanie

Podstaw prawnych do dochodzenia reparacji od Niemiec Polska obecnie nie posiada.
Mimo to temat wciąż budzi emocje i może pozostawać przedmiotem rozmów na gruncie moralnym oraz politycznym, jeśli obie strony będą gotowe do rzeczowej i partnerskiej dyskusji.

poniedziałek, 11 sierpnia 2025

Prokurator Generalny Waldemar Żurek – nadzieja czy złudzenie?


 Prokurator Generalny Waldemar Żurek – nadzieja czy złudzenie?

 
Pojawienie się Waldemara Żurka na stanowisku Prokuratora Generalnego dla wielu jest symbolem szansy na przywracanie praworządności w Polsce. Moim zdaniem to nadzieje płonne.
 
1. Blokada ustawowych zmian
Zapomnijmy o ustawowych reformach wymiaru sprawiedliwości i Trybunału Konstytucyjnego. Nawrocki zablokuje wszystko.
 
2. Rozliczenie PiS – fikcja
Za zniszczenie praworządności, nepotyzm, wykorzystywanie publicznych pieniędzy w kampanii wyborczej czy zwykłą korupcję nikt realnie nie odpowie.
• W prokuraturze siedzą w większości ziobryści. Ci, którzy nie są, i tak patrzą w kalendarz: za 2,5 roku może wrócić Ziobro. Wtedy każdy „zbyt odważny” prokurator wyląduje w Bieszczadach.
• A nawet jeśli ktoś odważy się postawić PiS-owi zarzuty i wniesie akt oskarżenia – jak trafi do neosędziego, to nie ma sprawy, a jak trafi do legalnego sędziego, to ten będzie pamiętał, że jego kariera zależy od Nawrockiego. I wyrok będzie wiadomo jaki.
 
3. Przykładowo sprawa Pegasusa – ujawnienie bez skutku
Żurek mógłby upublicznić informacje o inwigilacji bez zgody sądu czy Nawrockiego aferę Pegasusa. Prokuratura i CBA przyznały się do 2628 inwigilowanych osób.
Dziennikarze twierdzą, że to czubek góry lodowej – wśród podsłuchiwanych byli politycy opozycji, sędziowie, prokuratorzy, biznesmeni, działacze NGO, lekarze i dziennikarze, których nazwiska mogłyby wstrząsnąć opinią publiczną.
PiS stworzył system totalnej kontroli, podsłuchując wszystkich, którzy mogli mu zagrozić.
Żurek powinien ujawnić:
• kto był celem,
• kto wydawał polecenia,
• kto przymykał oczy,
• kto korzystał z nielegalnie zdobytych informacji.
 
Ale czy to wywoła polityczne trzęsienie ziemi? Wątpię. Społeczeństwo już „oswoiło” myśl, że PiS podsłuchiwał swoich przeciwników.
 
4.  Granica obojętności
Kaczyński zna psychologię tłumu. Wie, że jest limit afer, po którym ludzie przestają reagować.
Dziennikarze doliczyli się już 1300 skandali PiS i Suwerennej Polski. Ile z nich jesteś w stanie przeczytać ze zrozumieniem? Ja odpadłem po trzydziestej.
 
Podsumowanie
Żurek może mieć dobre intencje. Ale system, który stworzył Ziobro, jest odporny na intencje. On działa jak pancerz. A my – zmęczeni aferami – sami zaczynamy być częścią problemu.

Wpływ Kaczyńskiego na polskie media – większy, niż mogłoby się wydawać


 

Wpływ Kaczyńskiego na polskie media – większy, niż mogłoby się wydawać

Analiza polskiego krajobrazu medialnego ujawnia złożoną sieć powiązań i zależności, których początki sięgają okresu rządów PiS. 

Media publiczne i ich transformacja
Za rządów PiS media publiczne – Telewizja Polska (TVP) oraz Polskie Radio – przestały pełnić rolę bezstronnego nadawcy. Z instytucji mających służyć wszystkim obywatelom stały się narzędziem partyjnej propagandy. W rezultacie wielu odbiorców odwróciło się od tych mediów, a po zmianie władzy nie powróciło do ich programów. Ich zasięgi dramatycznie spadły.
Przestrzeń tę przejęły inne stacje – TVN, Polsat oraz TV Republika. Zwłaszcza ta ostatnia zyskała popularność, stając się główną platformą propagandowych ataków na rząd Donalda Tuska i partie demokratyczne.

Sieć mediów sprzyjających prawicy
W czasie rządów Jarosława Kaczyńskiego za setki milionów złotych z budżetu państwa rozbudowano rozległą sieć mediów będących ideologicznym zapleczem PiS. Oprócz TV Republika należą do niej m.in. wPolsce24, Kanał Zero, portale i wydawnictwa takie jak wPolityce, Sieci czy Gazeta Polska.

Media te otrzymywały znaczące wsparcie finansowe od instytucji państwowych i spółek Skarbu Państwa, a dziś pozostają lojalnymi obrońcami PiS, czekając na powrót partii do władzy, czyli powrót do koryta. 

Chorym przykładem było przejęcie koncernu Polska Press przez państwowy Orlen, co oddało w ręce PiS sieć lokalnych gazet i portali, pozwalając partii wpływać na opinię publiczną także na poziomie regionalnym. Choć PiS utracił władzę, Polska Press wciąż nie przeszła gruntownej restrukturyzacji.

Co więcej, nawet media uchodzące za niezależne – jak Wirtualna Polska – w czasie rządów PiS otrzymywała publiczne miliony często krytykowały opozycję, a obecnie nierzadko bronią PiS i atakują rząd Tuska.

Mechanizm działania i polityczne ataki
Schemat działania tych mediów jest powtarzalny: gdy pojawia się problem dotyczący PiS, natychmiast uruchamiany jest kontratak, którego celem jest odwrócenie uwagi opinii publicznej i uderzenie w koalicję demokratyczną. Strategia ta jest zorganizowana, skoordynowana i podporządkowana obronie interesów PiS oraz samego Kaczyńskiego. Choć często oparta na prymitywnych zabiegach, bywa skuteczna.

Odpowiedź opozycji i dylemat demokratów
W przeciwieństwie do sprawnie funkcjonującej machiny medialnej Kaczyńskiego, partie tworzące obecny rząd – KO, PSL, Polska 2050 i Lewica – nie posiadają własnych, dużych zapleczy medialnych.

TVN, choć przez zwolenników PiS przedstawiany jako „telewizja Tuska”, w rzeczywistości stał się obiektem ataków właśnie z powodu swojej niezależności – to tam ujawniano liczne afery dotyczące PiS, Kaczyńskiego, Ziobry, Dudy, Macierewicza, Obajtka, Banasia czy Wawrzyka, tam ujawniano afery PiS.

Tak naprawdę koalicja demokratyczna nie dysponuje strukturami pozwalającymi na natychmiastową reakcję i aktywne wspieranie rządowej narracji. Politycy polegają głównie na konferencjach prasowych i mediach społecznościowych, co w starciu z profesjonalną machiną medialną PiS jest niewystarczające.

Nierówne pole walki o demokrację
W tej sytuacji nasuwa się pytanie: czy walka o demokrację, praworządność i rozliczenie nadużyć z czasów rządów PiS może być skuteczna, jeśli rozgrywa się na tak nierównym polu?
Uśmiech i hasła o miłości nie wystarczą – potrzebne są ostre cięcia i przemyślana strategia.
Bez gruntownej reformy mediów publicznych, gwarantującej im realną niezależność, każda przyszła kampania wyborcza będzie toczyć się na warunkach sprzyjających prawicowej i ultraprawicowej stronie
 Jarosław Kaczyński doskonale zdaje sobie z tego sprawę i traktuje media jako jedno z najpotężniejszych narzędzi w swojej politycznej walce.

niedziela, 10 sierpnia 2025

Tusk i problem z Nawrockim.


Tusk i problem z Nawrockim. 

Donald Tusk może mieć satysfakcję, że postać Nawrockiego stanowi kłopot nie tylko dla niego, ale również dla Kaczyńskiego. PiS znalazło się w niewygodnej sytuacji, bo Nawrocki to nie jest zwykła prawica — to ultraprawica o brunatnym odcieniu. W dłuższej perspektywie może to doprowadzić do marginalizacji PiS przez Konfederację i Brauna. Na razie jednak to raczej scenariusz odłożony w czasie.

Rozbicie koalicji? Mało realne

Zapowiedzi Nawrockiego i PiS o próbach rozbicia koalicji rządzącej są mało wiarygodne.

  • Lewica — nawet Razem Zandberga   nie podejmie współpracy z Konfederacją, a tym bardziej z Braunem. I odwrotnie. PiS, jako partia o narodowo-socjalistycznym profilu, mógłby próbować dogadać się z Zandbergiem, ale nie zmieniłoby to układu sił.

  • PSL — wejście w sojusz z obozem PiS–Konfederacja byłoby dla nich politycznym samobójstwem.

  • Polska 2050 — Hołownia stał się niewiadomą. Początkowo budził nadzieje, ale po nocnej wizycie w domu Bielana i opowieściach o „zamachu stanu” sprawia wrażenie, że sam nie wie, w jaką grę gra.

Aktualne sondaże pod progiem wyborczym powinny utrzymać PSL i PL2050 w koalicji, dlatego rząd prawdopodobnie dotrwa do końca kadencji. Ciemność — a właściwie brunatność — może nadejść dopiero po wyborach w 2027 roku.

Co powinien zrobić Tusk?

  1. Skończyć z populizmem gospodarczym
    Próby konkurowania z PiS i Konfederacją na polu rozdawnictwa nie mają sensu. Elektoratu roszczeniowego już nie przekona, a może stracić poparcie tych, którzy patrzą na państwo w sposób realistyczny.

  2. Rozliczyć PiS i Dudę
    W sprawach niszczenia praworządności, nepotyzmu i nadużyć finansowych trzeba działać szybko, zdecydowanie i w granicach prawa. To przekaz, który może przyciągnąć rozczarowanych wyborców.

  3. Kierować ustawy światopoglądowe i ustawy przywracające do Nawrockiego
    Ustawa o związkach partnerskich, o aborcji do 12. tygodnia, o Trybunale Konstytucyjnym, o KRS czy o neosędziach powinny przejść przez parlament i trafić na biurko prezydenta. Jeśli ich nie podpisze lub skieruje do tzw. TK, wina spadnie na niego i na PiS, nie na koalicję demokratyczną.

  4. Rozliczyć obietnice Nawrockiego
    Jeśli jego programy mają kosztować budżet 125 mld zł, należy domagać się wskazania precyzyjnych źródeł finansowania. PiS-owskie hasło „Za PO: Pieniędzy nie ma i nie będzie” dziś brzmi wyjątkowo aktualnie.
    Dług publiczny za rządów PiS podwoił się (częściowo przez pandemię), a koszt jego obsługi wzrósł z 15 mld do 100 mld zł rocznie. Do tego dochodzi konieczność modernizacji armii, co pochłonie kolejne 200 mld. Państwa po prostu nie stać na obniżanie podatków i dalsze zwiększanie wydatków. Tusk powinien to jasno powiedzieć, zamiast licytować się na obietnice rozdawnictwa.

„Pycha chodzi przed upadkiem, a wyniosłość ducha przed ruiną”


„Pycha chodzi przed upadkiem, a wyniosłość ducha przed ruiną”
(Przypowieści Salomona 16:18)
Słuchając słów prezydenta Nawrockiego, trudno nie przypomnieć sobie tego biblijnego ostrzeżenia. Myśląc o kampanii wyborczej Trzaskowskiego  tak samo.

Wygrał wybory – ale minimalnie. Ci, którzy na niego nie głosowali, nie zniknęli. Nadal są częścią narodu polskiego i w swojej polskości nie ustępują tym, którzy na niego postawili. Szacunek dla narodu polskiego oznacza szacunek dla wszystkich obywateli – bez względu na to, na kogo oddali głos. Nikt nie ma prawa nikogo wykluczać.

Prezydent Nawrocki musi zrozumieć, że obrażając rząd Donalda Tuska, obraża 11 624 868 Polek i Polaków, którzy w wyborach w 2023 roku ten rząd wybrali. To niemal połowa narodu biorącego udział w głosowaniu. I musi pamiętać, że to właśnie naród powierzył władzę demokratycznej koalicji.

Warto też przypomnieć, jakie są w Polsce kompetencje rządu, a jakie prezydenta. Polska to nie Stany Zjednoczone, a Nawrocki to nie Trump. U nas rząd rządzi, a prezydent może działać konstruktywnie tylko wtedy, gdy współpracuje z większością parlamentarną. W przeciwnym razie – pozostaje mu albo rola politycznej dekoracji, albo destrukcja procesu rządzenia, albo groteskowe „wrzutki” ustaw mających rzekomo uczynić nas wszystkich zdrowymi, bogatymi i szczęśliwymi.


Przyczyny wyniku wyborów

1. Wyniki II tury

  • Nawrocki: 10 606 628 głosów

  • Trzaskowski: 10 237 177 głosów

  • Różnica: 369 451 głosów

Ponad 10 milionów obywateli nie głosowało na Nawrockiego – to prawie połowa elektoratu. Powód do skromności, Panie Prezydencie!

2. Frekwencja
W II turze wyborów prezydenckich frekwencja była niższa o 933 434 osoby w porównaniu z wyborami do Sejmu. Zasadne jest pytanie: którego kandydata elektorat nie pofatygował się poprzeć?

3. Wyniki wyborów do Sejmu (2023)

  • Koalicja demokratyczna: 11 624 868 głosów

  • Pozostałe komitety: 9 971 806 głosów

Wyborców partii demokratycznych było więcej o 1 653 062 niż wszystkich pozostałych. A jednak Nawrocki wygrał prezydenturę jedynie o 369 451 głosów. To sugeruje jedno: ponad 1,5 mln wyborców opcji demokratycznej po prostu „zniknęło” przy urnach.

4. Porównanie głosów do Sejmu i na Trzaskowskiego w II turze

  • Koalicja demokratyczna (Sejm): 11 624 868 głosów

  • Trzaskowski (II tura): 10 237 286 głosów

Ubyło 1 387 582 wyborców, którzy w wyborach parlamentarnych poparli rząd Tuska. To właśnie ta nieobecność przesądziła o zwycięstwie Nawrockiego.


Dlaczego tak się stało?

Badania wskazują trzy główne powody zniechęcenia wyborców opcji demokratycznej:

  • brak rozliczenia PiS i prezydenta Dudy za łamanie praworządności, nepotyzm i korupcję,

  • brak ustawy o legalnej aborcji do 12. tygodnia,

  • brak ustawy o związkach partnerskich.

Można argumentować, że nie dało się tego zrealizować – bo prokuratura to nie trybunał ludowy, a obie ustawy i tak zawetowałby prezydent Duda. Ale to nie zmienia faktu, że Donald Tusk, Włodzimierz Czarzasty, Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz nie potrafili tego przekonująco wytłumaczyć milionowi swoich wyborców. 

Efekt? Ponad milion sympatyków demokratycznej koalicji nie poszedł do urn – i to właśnie otworzyło drogę Nawrockiemu.

Prawda jest więc prosta: Nawrocki nie tyle „wygrał”, co opcja demokratyczna przegrała – z powodu braku mobilizacji własnego elektoratu.

Wolność, tolerancja, miłość bliźniego...


Wszyscy deklarują przywiązanie do wolności. Wolność to przecież także wolność wyboru, wolność woli. Wierzący często podkreślają, że Bóg obdarzył nas wolną wolą. Skoro tak, to jakie mamy prawo ograniczać wolność mniejszości?

Co daje nam prawo do dyskryminowania innych ze względu na płeć, tożsamość psychoseksualną, rasę, religię, orientację seksualną, niepełnosprawność, bezdomność, pochodzenie etniczne, narodowość, wiek czy przekonania polityczne i filozoficzne?

Homofobia, transfobia, nietolerancja i wykluczenie nie są uczuciami religijnymi. 
A jednak postulaty równości i szacunku dla różnorodności są często przedstawiane jako spisek „ciemnych sił”. To podejście jest charakterystyczne dla osób kierujących się w życiu nienawiścią i uprzedzeniami.

Takie zjawiska już miały miejsce w historii i prowadziły do niewyobrażalnych tragedii. Niestety, nadal są obecne w naszym społeczeństwie i, choć trudno to przyznać, prawdopodobnie będą z nami nadal.

Konstytucję trzeba zmienić


Zgadzam się z Nawrockim w jednym: konstytucję trzeba zmienić. Choć moja propozycja zapewne politycznie by go „uśmierciła”.

Najbardziej niefunkcjonalne zapisy Konstytucji RP z 2 kwietnia 1997 roku dotyczą urzędu prezydenta:

  • wybór w wyborach powszechnych,

  • możliwość blokowania prac rządu,

  • mianowanie i awansowanie sędziów,

  • prawo łaski bez żadnych warunków,

  • dowolne nadawanie odznaczeń.

Jeden z uczestników prac nad konstytucją powiedział mi kiedyś, że od początku było jasne, iż prezydentem zostanie Aleksander Kwaśniewski, a pod koniec prac — już nim był — i to pod niego dostosowano kompetencje głowy państwa. Miał „trzymać w ryzach solidaruchów”. Krótkowzroczność w czystej postaci.

Efekt? System jest niefunkcjonalny:

  1. Prezydent z tego samego obozu co rząd staje się przysłowiowym „długopisem”.

  2. Prezydent z obozu opozycyjnego staje się hamulcowym państwa — wetuje, blokuje, prowadzi politykę swojej partii przeciw rządowi. Tak było za Andrzeja Dudy. Nawrocki w swoim orędziu wręcz zapowiedział, że będzie paraliżował rząd. Nieważne, że ten rząd, tak jak i on, został wybrany przez naród — tę część, która głosowała na demokrację, czyli 11 624 868 obywateli, Nawrocki już „wynaradawia”.
    Ach, gdzie te czasy „falandyzacji prawa” za Wałęsy?
     Dziś mamy polityczny import stylu Donalda Trumpa — i tak właśnie będzie działał Nawrocki: bez oporów. PiS już podeptał konstytucję, teraz czas na rozmontowanie traktatu akcesyjnego do UE, ratyfikowanego przecież przez śp. Lecha Kaczyńskiego.

  3. W obu wariantach prezydent i tak prowadzi kampanię polityczną swojego obozu: rozdaje odznaczenia „swoim”, ułaskawia „swoich”, mianuje sędziów wiernych swojej partii — niszcząc trójpodział władzy i praworządność.

Po co nam taki prezydent?


W 2024 roku budżet jego kancelarii wynosił 859 mln zł — czyli 2,3 mln zł dziennie. Na co?

Może lepiej, jak we Włoszech czy Niemczech?
Prezydent wybierany przez Zgromadzenie Narodowe kwalifikowaną większością i pełniący wyłącznie funkcje reprezentacyjne.
Niech rząd wybrany przez obywateli rządzi, a kontroluje go niezależny sąd i niezawiśli sędziowie
.

Trumpizm po polsku


Wyciekło, że sztab Nawrockiego modelował jego przemówienia kampanijne za pomocą sztucznej inteligencji, wykorzystując wystąpienia Donalda Trumpa jako wzorzec.
Jednak nawet bez tego przecieku każdy uważny obserwator mógł dostrzec podobieństwa stylistyczne i retoryczne do „trumpizmu”, takie jak:
• frontalne ataki na przeciwników,
• prostacki podział na „nas” i „onych”,
• patetyczne hasła o suwerenności i „woli narodu”,
• obietnice w stylu: wszystko wywrócimy i „przywrócimy prawdziwą Polskę”.

To jest „trumpizm po polsku” w czystej postaci: pycha wymieszana z polityką konfliktu, plus głośne, banalne hasła skrojone pod emocje, a nie fakty.
„Wina Tuska” dostanie tu turbo-doładowanie — do potęgi n-tej.
Zero kompromisów, maksimum wrzasku.
Boże, toś Polskę... 

sobota, 9 sierpnia 2025

Ceremonia zaprzysiężenia Nawrockiego – pytania bez odpowiedzi


 Ceremonia zaprzysiężenia Nawrockiego – pytania bez odpowiedzi

Odbyła się ceremonia zaprzysiężenia Nawrockiego. Obserwując ją, miałem wrażenie, że była to uroczystość nacjonalistyczna, antypaństwowa i przede wszystkim kościelna.

Antypaństwowa – bo już od pierwszych chwil Nawrocki rozpoczął kampanię wyborczą PiS, której celem jest walka z wybranym przez naród rządem, a w szczególności z premierem Tuskiem – obsesją Jarosława Kaczyńskiego.
Antypaństwowa - bo w orędziu Nawrocki powiedział, że nie interesuje go 10 237 286 osób, które głosowały na Trzaskowskiego.
Kościelna – bo dane pokazują, że poparcia udzielili mu gremialnie wyborcy silnie związani z Kościołem.

I tu pojawia się mój główny dylemat: jak to możliwe, że człowiek z tak ciężkimi zarzutami moralnymi otrzymał poparcie od ludzi, dla których wartości chrześcijańskie powinny być drogowskazem?

Nie należę do Kościoła, ale wartości chrześcijańskie traktuję jako fundament moralny. Kocham Polskę, więc gdy ktoś działa na jej szkodę, mam prawo to krytykować. Nie z nienawiści – z troski. Smuci mnie ta sytuacja, bo jak pogodzić wiarę w Ewangelię z poparciem dla człowieka, którego przeszłość to przemoc, oszustwa i pogarda dla słabszych?

Jak chrześcijanin może oddać głos na kogoś, kto:

  • wyłudził mieszkanie od schorowanego staruszka,

  • współpracował z mafią,

  • był sutenerem,

  • brał udział w brutalnych „ustawkach” grup przestępczych zajmujących się handlem narkotykami i prostytucją,

  • fałszował dokumenty,

  • porzucił chorego podopiecznego, mimo zobowiązania do opieki,

  • ręczył za neonazistę z wytatuowanym Hitlerem i swastykami,

  • jest uzależniony od substancji psychoaktywnych.

Jak można pogodzić Ewangelię z pogardą? Krzyż z cynizmem? Wspólnotę z bandytyzmem?
Czy wystarczy chodzić do kościoła i wypowiadać słowo „Bóg”, aby zdobyć władzę, nawet jeśli życie jest zaprzeczeniem chrześcijańskich wartości?

Dlaczego chrześcijanie głosowali na Nawrockiego?

  1. Zniewolone umysły i propaganda strachu – część elektoratu wciąż ulega propagandzie Kaczyńskiego i mediów kościelnych z o. Rydzykiem na czele. Bezrefleksyjnie powtarza przekazy "autorytetów", odrzucając każde inne źródło jako „fejk”.

  2. Intelektualne lenistwo – niechęć do konfrontacji z faktami i brak zainteresowania przeszłością kandydata. Schemat „wina Tuska” działa jak autopilot: byle przeciw Trzaskowskiemu, bez względu na moralność drugiej strony.

  3. Błędne rozumienie etyki – są i tacy, którzy znają przeszłość Nawrockiego, ale usprawiedliwiają ją „większym dobrem”. Tymczasem chrześcijaństwo mówi jasno: „Czyż mamy czynić zło, aby wyszło z tego dobro? (…) Potępienie ich jest słuszne” (Rz 3:8).

Pytania bez odpowiedzi
Choć oferowałem dokumenty, nagrania i wypowiedzi samego Nawrockiego, słyszałem jedynie powtarzane slogany: „Trzaskowski zburzy kościoły” czy „odda Polskę Niemcom”. Nikt nie chciał zapoznać się z faktami. A pytań jest wiele:

  1. Fałszerstwo dokumentów – czy przyznanie się do niewywiązania z umowy spłaty 120 tys. zł nie dyskwalifikuje moralnie?

  2. Złamanie umowy dożywocia – czy porzucenie chorego człowieka nie świadczy o skrajnej obojętności wobec bliźniego?

  3. „Ustawki” – czy udział w brutalnych bójkach to cecha głowy państwa?

  4. Uzależnienie – czy uzależniona od środków psychoaktywnych może podejmować odpowiedzialne decyzje?

  5. Poręczenie za neonazistę – czy to godne polskiego patrioty?

  6. Zarzuty o handel ludźmi – dlaczego nie dochodzi do procesu, który mógłby oczyścić z zarzutów?

Smutna konkluzja
Ludzie potrafią wyprzeć prawdę, stworzyć moralność „na własny użytek” i uznać grzech za cnotę, jeśli jest to politycznie wygodne.

Potrafią zlekceważyć Ewangelię, gdy stoi w sprzeczności z ich wyborem.

Wtedy jednak przestają być prawdziwie wierzącymi — zostaje im jedynie uczestnictwo w rytuale.

PiS nigdy nie był „teflonowy” – kupował sobie medialną ochronę.


PiS nigdy nie był „teflonowy” – kupował sobie medialną ochronę.

Fundusz Sprawiedliwości, zamiast pomagać ofiarom przemocy, pompował miliony w zaprzyjaźnione pseudomedia.
O przybudówkach propagandowych – Sakiewicza, Karnowskich, Stanowskiego, Rydzyka – wiedzieli wszyscy. Wiadomo, że kłamali za publiczne miliony. I kłamią teraz, licząc, że znowu popłynie budżetowa rzeka złota.
Ale to nie tylko media partyjnych aparatczyków. Wirtualna Polska – rzekomo obiektywna – też brała miliony. W zamian: fikcyjny „Suwart”, instrukcje od Koteckiej, milczenie o aferach PiS.
Dziś ci sami dziennikarze – Słowik, Jadczak i spółka – kreują się na obrońców prawdy, atakując rząd Tuska. Ale to nie jest misja. To walka o powrót do koryta.
Przez osiem lat milczeli o złodziejstwie na pieniądzach ofiar, bo sami na tym żerowali. Teraz chcą, by ten układ wrócił.
Prawda jest prosta: chodzi o kasę. Zawsze chodziło o kasę

Jak wygląda kwestia praworządności w Polsce?


 Sędzia Włodzimierz Wróbel w kilku przystępnych zdaniach wyjaśnił jak wygląda kwestia praworządności w Polsce.

1. Można być sędzią łowieckim, sędzią sportowym albo po prostu sędzią w rozumieniu Konstytucji RP 2. Sędzią w rozumieniu Konstytucji RP jest wyłącznie osoba została: a. powołana przez Prezydenta RP, b. na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa, c. na czas nieokreślony (wyjątek – Trybunał Konstytucyjny). 3. Poprzednia ekipa rządząca w 2018 r. zlikwidowała konstytucyjny organ jakim była Krajowa Rada Sądownictwa. Na to miejsce powołano twór ustawowy – pseudo (z greckiego – rzekomą) Krajową Radę Sądownictwa – podporządkowaną politykom. 4. Prezydent dalej wręczał nominacje na stanowiska sędziowskie, tyle, że już bez wniosku Krajowej Rady Sądownictwa. Na skutek tego, do systemu sądownictwa weszły osoby, które stały się sędziami nie na mocy Konstytucji ale ustawy, która stworzyła pseudoKRS. 5. Status tych „ustawowych” sędziów jest taki sam, jak przywróconych mniej więcej w tym samym czasie w wymiarze sprawiedliwości asesorów sądowych. Ani sędziego „ustawowego”, ani asesora sądowego nie zna Konstytucja RP, a stworzyła je wyłącznie ustawa. Zaś to co stworzone ustawą, ustawą też może zostać zniesione. 6. Konstytucyjne gwarancje nieusuwalności z urzędu, stanu spoczynku, czy immunitetu przysługują wyłącznie sędziom, o których mówi Konstytucja. Sędziom „ustawowym’, podobnie jak asesorom sądowym, takie uprawnienia nadała wyłącznie ustawa. A to co stworzone zostało ustawą, ustawą też może zostać zniesione. 7. Zniesienie funkcji „ustawowego” sędziego, a więc sędziego powołanego na urząd przez Prezydenta bez wniosku Krajowej Rady Sądownictwa, za to na wniosek pseudoKRS, nie powoduje z automatu uchylenia wydanych przez takiego sędziego (lub z jego udziałem) orzeczeń (tak jak nie unieważniono orzeczeń wydanych przez asesorów, choć swego czasu Trybunał Konstytucyjny uznał, że jest to instytucja niekonstytucyjna i stanowisko takie w sądownictwie zniesiono). 8. Jeżeli likwiduje się jakiś ustawowy urząd lub funkcję, z reguły osoby które ten urząd lub funkcję sprawują otrzymują gwarancję swoich praw zawodowych (pracowniczych): np. przysługuje im prawo do odprawy pieniężnej, prawo do zajęcia innego stanowiska itp. Ale granicą ochrony różnych praw nabytych jest ich uzyskanie w złej wierze, ze świadomością, że było to możliwe dzięki niekonstytucyjnym działaniom polityków. 9. Zmiana ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa, która stworzyła „ustawowego” sędziego, była elementem niekonstytucyjnego podporządkowywania sobie przez polityków sądów, Trybunału Konstytucyjnego, prokuratury. Usuwano wtedy z urzędu sędziów Sądu Najwyższego, powołano niekonstytucyjne sądy specjalne do represjonowania niezależnych prawników, wprowadzano w życie przepisy ustawy kagańcowej. Prawnik, który twierdziłby, że o tym wszystkim nie wiedział i tego nie rozumiał, powinien raczej zostać cofnięty na studia a nie dopuszczony do konkursu na stanowisko sędziowskie. 10. Nikt nie był zmuszany do udziału w konkursach prowadzonych przez pseudoKRS (za wyjątkiem może asesorów, dla których była to życiowa konieczność). Nie było też kar za odmowę podpisywania list poparcia dla politycznych nominatów do pseudoKRS. Tymczasem każda przyjęta prezydencka nominacja pogłębiała chaos w wymiarze sprawiedliwości. I prawnicy doskonale zdawali sobie z tego sprawę, znając treść orzeczeń Sądu Najwyższego, Naczelnego Sądu Administracyjnego czy trybunałów europejskich.”

piątek, 8 sierpnia 2025

Strach zawsze wygrywa wybory



Strach zawsze wygrywa wybory
Nawrocki, idąc drogą Trumpa, zwyciężył.

Zdobył większość głosów wyłącznie na wsi — 64,2%. Aż 73% wyborców z wykształceniem podstawowym oddało na niego głos. Co ciekawe, wśród kobiet górą był Trzaskowski.

I wtedy zaczyna się znany koncert: „wygrał parafianin, zmanipulowany kołtun”. O, proszę — jednym zdaniem wykluczamy 10 milionów obywateli. Bo przecież demokracja, według niektórych, jest tylko dla tych z dyplomem, kawiarnią pod blokiem i autem w garażu.

A jednak — chcemy tego czy nie — wszyscy jesteśmy Polską. Ci, którzy głosowali na Nawrockiego, także. To z nimi dzielimy kraj, codzienność i przyszłość.

Dlaczego więc wygrał?
Bo jego kampania grała na najstarszym instrumencie polityki — strachu. I robiła to z zabójczą skutecznością.

Czego boi się elektorat Nawrockiego?

1. Uchodźców
• Bo proboszcz w kazaniu nie przypomina, że Biblia nakazuje przyjmować przybysza.
• Bo propaganda PiS wmawia, że pakt migracyjny można było zablokować, choć większość kwalifikowana była za.
• Bo zapomniano, że to rząd Kaczyńskiego wydał 6,5 mln wiz, w tym 366 tys. dla Afryki i Azji — realnie tworząc problem. Dla całej Europy.

2. Żydów
Antysemityzm siedzi w polskich genach jak stary wirus. 6% wyborców Brauna wierzy w bajki o „mace z krwi chrześcijańskich dzieci”. XXI wiek, a w głowie średniowiecze.

3. Niemców
• Trauma II wojny nadal jest żywa.
• Łatwo uwierzyć w bajki o reparacjach, choć Polska w 1953 r. skutecznie się ich zrzekła, a w 2006 r. rząd Kaczyńskiego potwierdził, że temat jest zamknięty.
• Nie dociera, że 1/3 naszego eksportu trafia do Niemiec, a zamknięcie granicy oznaczałoby 3 mln Polaków na bruku.

4. LGBT
• Nadal pokutuje przekonanie, że orientacją można się „zarazić”.
• „Ideologia LGBT” to absurd, który zamiast śmieszyć, wzbudza lęk. Ideologia ma przekonywać. A orientacja seksualna jest w genach, czyli homoseksualizm to nie wybór człowieka, ale dziecko Boże. 
• Zapominamy, że wolność dotyczy także mniejszości, a homofobia i transfobia nie ma nic wspólnego z religią.

5. „Zburzenia kościołów”
Kilka tęczowych aureoli i bucików na bramie świątyni — i już PiS wysyła Bąkiewicza „w obronie kościołów”. Wiara musi być bardzo krucha, jeśli drży przed kilkoma kobietami z transparentami.

6. Wojny
Łatwiej słucha się krzyku o nienawiści niż szeptu o miłości. Strach sprzedaje się lepiej niż Ewangelia.

7. Euro
• W 2003 r. w referendum sami zgodziliśmy się na jego przyjęcie.
• PiS zadłużył Polskę tak bardzo, że i tak nie spełniamy kryteriów wejścia, a Koalicja demokratyczna dorzuca swoje rozdawnictwo i miliardy na zbrojenia.  Nigdy nie spełnimy warucków wejścia do strefy euro. 
• Zalety? Tańsze kredyty, brak ryzyka kursowego, większa wiarygodność gospodarcza, więcej inwestycji i wzrost handlu. Ale to się nie przebija.

Podsumowanie
Nawrocki wygrał, bo strach działa. Boimy się tego, co obce, nowe i niezrozumiałe. Boimy się postępu, wolności słowa, wiedzy i wykształcenia. Boimy się Unii Europejskiej, otwarcia na świat. 
W głębi jesteśmy strachliwi, choć potrafimy głośno szczekać. Jak ratlerki.
W Polsce zwycięży ten, kto potrafi nas najlepiej przestraszyć. Nienawiść jest chwytliwa, miłość jest nudna. Wbrew Ewangelii.. 

Chińska sieć






 Chińska sieć

Afryka. Jeszcze niedawno pole gry wielu potęg. Dziś — w chińskich rękach.
Na Filipinach pajęczyna Pekinu oplata kolejne wyspy i porty. W Mjanmie — twarda polityka, zero sentymentów. Rosja? Oficjalnie sojusznik. W praktyce — gospodarczo trzymana na smyczy kredytów, kontraktów i dostaw.

Ale Chiny grają nie tylko siłą. Mają też drugą twarz.
W internecie podróżnicy z całego świata pokazują kadry z chińskich miast: drapacze chmur tonące w smogu, starożytne świątynie w złotym świetle. Opowieści o gościnności, o smakach, których trudno zapomnieć. To marketing, który nie wygląda jak marketing.

Na drugim końcu globu dzieci przytulają maskotki Labubu. Młodzi kierowcy wsiadają do elektryków z Państwa Środka. Gracze spędzają noce w wirtualnych światach stworzonych w Szanghaju czy Shenzhen.

Jeszcze dekadę temu napis „Made in China” oznaczał tanio i byle jak. Dziś? Coraz częściej — nowocześnie, modnie, z rozmachem.

Chińska sieć nie musi być widoczna. Ważne, że działa.

poniedziałek, 4 sierpnia 2025

Kapelan prezydenta Nawrockiego ks. Jarosław Wąsowicz


 Chciałbym zapytać niektórych kapłanów (i nas wszystkich): jak dziś rozumieć te słowa Pisma Świętego?

  1. „Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść… byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie…” (Mt 25,35–36)

  2. „Przybysza, który się osiedlił wśród was, będziecie uważać za obywatela…” (Kpł 19,33–34)

  3. „Miłuje cudzoziemca, udzielając mu chleba i odzienia. Wy także miłujcie cudzoziemca…” (Pwt 10,18–19)

  4. „Wystąpię jako świadek… przeciw tym, co gnębią obcych…” (Ml 3,5)

  5. „Nie zapominajcie o gościnności… przez nią niektórzy, nie wiedząc, aniołom dali gościnę…” (Hbr 13,1–3)

  6. „Uczyń to wszystko, o co ten cudzoziemiec będzie do Ciebie wołać…” (1 Krl 8,41–43)

  7. „Zostawisz to dla ubogiego i dla przybysza…” (Kpł 19,9–10)

Czy te słowa nie są dziś bardziej aktualne niż kiedykolwiek wcześniej?
Czy naprawdę staramy się je wypełniać?
Czy potrafimy patrzeć na potrzebującego, uchodźcę, wykluczonego – jak na Chrystusa?

Nie pytam z przekory.
Jestem agnostykiem – ale wierzę, że Ewangelia, to nie tylko słowa, ale konkretna postawa.



Kaczyński nie jest żadnym politycznym geniuszem.


Kaczyński nie jest żadnym politycznym geniuszem. Do rozpętania wojny polsko-polskiej nie potrzeba wybitnego intelektu. Wystarczy znajomość podstawowych technik manipulacji i całkowity brak moralnych zahamowań.

Wystarczy brak moralnych zahamowań. 

Wystarczy rozsiać strach. Jeden lęk? Za mało. Im więcej, tym lepiej: migranci, wojna, inflacja, bezrobocie, LGBT, Niemcy, Ukraińcy, Unia Europejska, szczepionki, Zachód, liberalizm.
Strach przed każdym i wszystkim. Przestraszony człowiek nie analizuje. On chce tylko wiedzieć, kogo obwiniać.

I wtedy pojawia się on. Wskazuje winnego. Nie raz, nie dwa — lecz tysiące razy, dzień w dzień, wszystkimi dostępnymi kanałami. Fakty? Nieważne. Rzeczywistość? Bez znaczenia. Liczy się tylko przekaz — powtarzany jak mantra: wina Tuska. Wina Niemców. Wina „onych”. Społeczeństwo to chłonie, bo potrzebuje ulgi. Potrzebuje wroga, którego można nienawidzić.

To metoda znana z najciemniejszych kart historii. Goebbels zapewne uśmiechnąłby się z uznaniem. Kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się prawdą — jeśli tylko powtarza się je dostatecznie głośno i długo.

A większość społeczeństwa? Przyjmuje tę narrację z ulgą. Bo daje ona prostą strukturę: jest winny, jest wybawiciel. Nie trzeba myśleć, nie trzeba wiedzieć.
Wystarczy nienawidzić. Wskazany „wróg” przestaje być człowiekiem. Staje się symbolem lęku i gniewu. Trzeba go wykluczyć, upokorzyć, zniszczyć — by odzyskać spokój.